Ratownicy medyczni odwiesili protest w całym kraju. Jeśli rząd nie spełni ich żądań, akcja protestacyjna, jak zaznaczono, ma się zaostrzyć we wszelki możliwy sposób. Nie inaczej będzie w Bielsku-Białej. Co zatem może się stać w razie eskalacji konfliktu? Szef związku zawodowego nie mówi tego wprost, ale podaje przykład jednego z miast w Małopolsce, gdzie ratownicy medyczni walczący z dyrekcją miejscowego szpitala nagle wszyscy zachorowali.
- Nie mamy już nic do stracenia - przekonuje Krzysztof Wilczek, szef Przyzakładowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Ratowników Medycznych w Bielsku-Białej, a jednocześnie koordynator akcji protestacyjnej ratowników w województwie śląskim. - I tym razem nie będzie to oflagowanie ambulansów.
Nie potrafią odmówić pomocy
Jaki charakter przyjąć może ewentualna akcja protestacyjna? - tego pan Krzysztof na razie, jak twierdzi, nie wie. - Nie możemy strajkować, to oczywiste - podkreśla. - Nie możemy po prostu odmówić wyjazdu do pacjenta, bo tego zabraniają nam przepisy, ale nie o nie chodzi. Zwyczajnie żaden ratownik medyczny nie potrafiłby odmówić człowiekowi pomocy. To kwestia etyki i moralności.
Co zatem może się stać w razie eskalacji konfliktu? Krzysztof Wilczek nie mówi tego wprost, ale podaje przykład jednego z miast w Małopolsce, gdzie ratownicy medyczni walczący z dyrekcją miejscowego szpitala nagle wszyscy zachorowali.
- Tego się właśnie obawiam najbardziej - twierdzi nasz rozmówca. - Środowisko ratowników medycznych jest już zdesperowane i jeśli rząd nie zacznie nas traktować poważnie, nie spełni wszystkich postulatów, ratownicy albo pójdą na L-4, albo po prostu zwolnią się. Przecież w zwykłym sklepie na kasie można zarobić więcej niż będąc ratownikiem medycznym. A porównywać odpowiedzialności tych dwóch zawodów nie sposób.
Chcą tylko godnie żyć
Ratownicy medyczni od roku usiłują wywalczyć dla siebie wyższe płace. Podpisane w lipcu ub. roku porozumienie z Ministerstwem Zdrowia zakłada, że otrzymają podwyżki etapami, dwa razy po 400 zł brutto.
- Pierwszy etap nastąpił w ubiegłym roku, a drugi teraz, od sierpnia - wyjaśnia Krzysztof Wilczek. - Dlatego protest odwieszono. Ale to nie załatwia sprawy, bo na przykład pielęgniarki dostaną dwa razy większą podwyżkę. A czy my się czymś od nich różnimy? Też chcemy tylko godnie żyć.
Ratownik medyczny rozpoczynający pracę może liczyć na 2200 zł brutto. Przez niską pensję nie ma chętnych do tego zawodu. - W bielskiej ATH jest kierunek ratownictwo medyczne, gdzie na roku jest około sześćdziesięciu studentów - tłumaczy pan Krzysztof. - A do pracy w pogotowiu zgłosiły się teraz z tej uczelni trzy osoby! Za chwilę dojdzie do tego, że nie będzie komu jeździć do wezwań!
Pieniądze to nie wszystko
Nie tylko, jak się okazuje, o pieniądze chodzi. Ratownicy medyczni walczą też z ministerstwem o zmianę całego systemu ratownictwa medycznego. To służba stosunkowo młoda i wciąż jeszcze tak naprawdę nie zaistniała w świadomości społeczeństwa.
Czytaj więcej: bielsko.biala.pl