Lekarce z Warszawy, pracującej jako wolontariuszka w hospicjum, po
interwencji strażników miejskich odholowano samochód i ukarano mandatem.
Na nic zdało się tłumaczenie, że została wezwana do umierającego
pacjenta.
Doktor Joanna Serwatko śpiesząc się do chorego, zaparkowała samochód w
miejscu, w którym nie powinna. Jak twierdzi, zrobiła tak, by ratować
człowieka. Za szybą zostawiła kartkę "Lekarz. Nagłe wezwanie".
Wizyta trwała ok. 30-40 minut. Gdy Serwatko wróciła, samochodu już nie było. Został odholowany.
Jak
podaje telewizja TTV, lekarka podkreśla, że działała w imię wyższej
konieczności. Samochód miał nie tamować ruchu, nie zastawiać innych aut i
nie stwarzać niebezpieczeństwa.
Więcej: rynekzdrowia.pl
Komentarze