- U żadnego pracownika Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego nie wykryto do tej pory koronawirusa - zapewnia Joanna Sieradzka, rzecznik prasowy KPR. Dwie osoby (członkowie zespołu ratownictwa medycznego) są na kwarantannie, oczekują na wynik testu. Ratownicy przyznają, że społeczeństwo w końcu dostrzegło, jak trudna jest ich praca. Ale nie zawsze jest tak kolorowo. Sąsiedzi ratowników obawiają się kontaktu z nimi oraz zakażenia i pytają: "czy jeździ pan do koronawirusa?"
U trzech pracowników stołecznego pogotowia ratunkowego wykryto koronawirusa. Jeden z zarażonych był kierowcą i miał dużo kontaktów z innymi ratownikami. Wydawał im m.in. sprzęt. Na kwarantannę trafiło już 58 pracowników, ale ta liczba może jeszcze wzrosnąć - podało radio RMF.
Na szczęście sytuacja w stolicy Małopolski jest dużo lepsza. - U żadnego pracownika Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego nie wykryto do tej pory koronawirusa - zapewnia Joanna Sieradzka, rzecznik prasowy KPR. Dwie osoby (członkowie zespołu ratownictwa medycznego) są na kwarantannie, oczekują na wynik testu.
Sytuacje, kiedy zespoły muszą przebywać w czasowej izolacji, są na szczęście stosunkowo rzadkie. - Stosujemy maksymalne środki zabezpieczające. Nasi dyspozytorzy starają się również przeprowadzać bardzo dogłębnie wywiad epidemiologiczny - dodaje rzecznik.
Zapewnia, że wszyscy pracownicy są w pełni wyposażeni podczas każdego wyjazdu i środków ochrony osobistej, takich jak maseczki, w tym momencie nie brakuje. - Zużywamy jednak bardzo dużo kombinezonów, masek, gogli, rękawiczek itp., więc cały czas intensywnie pracujemy nad uzupełnianiem zapasów, ponieważ trudno przewidzieć, jak epidemia będzie się rozwijać - dodaje.
Lekarze, ratownicy medyczni czy pielęgniarki z całej Polski, którzy są na pierwszej linii frontu walki z koronawirusem, alarmują, że spotykają się z hejtem oraz szykanami. Niektórzy z nich spotykają się z ostracyzmem w sklepach, w części z nich nie są mile widziani.
Ale Sieradzka zapewnia, że wśród krakowscy ratownicy rzadko doświadczają nieprzyjemności w czasie pracy. - Czasem, gdy zespół przyjeżdża na miejsce, to zaniepokojeni sąsiedzi pacjenta pytają: „czy to wirus?”. Niektórzy ratownicy opowiadają, że ich sąsiedzi starają się zachować większy dystans, pytają o stan zdrowia, pytają: „czy jeździ pan do koronawirusa?” - mówi rzeczniczka.
Czytaj więcej: gazetakrakowska.pl