Stwierdzono rażące naruszenie prawa - tak urząd marszałkowski podsumował wyniki kontroli przetargów w Wojewódzkim Pogotowiu Ratunkowym. Jeszcze w tym tygodniu zarząd województwa ma podjąć uchwałę o rozpoczęciu procedury odwołania Artura Borowicza ze stanowiska dyrektora WPR.
O nieprawidłowościach w WPR alarmują już od miesięcy działające tam związki zawodowe. Pisały o tym w licznych pismach, między innymi do wojewody, ministra zdrowia i marszałka województwa. Związkowcy podawali liczne przykłady niegospodarności i podejrzanych przetargów.
Kontrola w Wojewódzkim Pogotowiu Ratunkowym. Drogie budowanie
Za niemal wszystkie roboty budowlane WPR płacił ostatecznie więcej, niż wynikało z umowy podpisanej po rozstrzygnięciu przetargu.
Tak było między innymi z adaptacją budynku w Szopienicach na potrzeby dyspozytorni i punktu stacjonowania dwóch karetek. Kosztowała ona aż 4 mln zł, o milion więcej, niż wynikało z przetargu.
Budowa punktu stacjonowania karetek w Świętochłowicach kosztowała prawie 2,5 mln zł – o 250 tys. zł więcej, niż było w umowie. Budowa nowej stacji w Gliwicach zamiast 4 mln zł kosztowała aż 7 mln zł. Regułą jest, że WPR kupuje karetki znacznie drożej niż inne pogotowia w kraju.
Wątpliwości wzbudziły też wydatki na prawników i polityka kadrowa, w tym zatrudnienie przez Borowicza na stanowisku wicedyrektorki ds. administracyjnych swojej życiowej partnerki Olgi Wilińskiej-Plichty. Wraz z kilkoma innymi osobami na kierowniczych stanowiskach na wniosek Borowicza dostawała co miesiąc premię w wysokości kilku tysięcy złotych, podczas gdy szeregowym pracownikom zaniżano wypłaty za nadgodziny.
Czytaj więcej: katowice.wyborcza.pl