Numer 112 miał być ułatwieniem życia dla wielu osób. Przede wszystkim dla dyspozytorów poszczególnych służb, którzy byli wręcz zasypywani dziwnymi zgłoszeniami. Ale również dla mieszkańców, żeby ci nie musieli dzwonić pod kilka numerów. W teorii wszystko działa sprawnie. W praktyce – niekoniecznie
W piątkowy poranek 20 września pod numer 112 zadzwonił mężczyzna, który skarżył się na duszności. Ze zgłoszenia wynikało, że mężczyzna źle się czuje i potrzebuje pomocy zespołu ratownictwa medycznego. Jednak operator numeru 112 z niewiadomych przyczyn zadysponował do zdarzenia aż trzy różne służby. Na sygnałach do mieszkania przy ul. Hejmanowskiej w centrum Gorzowa pojechało więc pogotowie ratunkowe, policja i straż pożarna.
Natomiast na miejscu okazało się, że mężczyzna leżał w łóżku i był przytomny. Podobna sytuacja miała miejsce kilkanaście minut później w budynku Metalowca. Straż pożarna, policja i pogotowie zostały zadysponowane do zdarzenia przy Złotego Smoka. W mieszkaniu był około 80-letni mężczyzna, który miał problemy z błędnikiem i nie mógł wstać.
O ile wzywanie służb do mieszkańców mających problemy zdrowotne można jeszcze w jakiś sposób uzasadnić, to już zgłoszenia wprowadzające w błąd np. policję są na porządku dziennym. Takimi nietypowymi zgłoszeniami postanowili podzielić się lubuscy policjanci.
„Proszę o pilny przyjazd patrolu. Potrzebuję pomocy, moja żona jest agresywna, demoluje mieszkanie, w ręku trzyma nóż. Boję się, że zrobi mi krzywdę”. Tak wyglądało zgłoszenie pod numer 112. Jak było natomiast w rzeczywistości? - Po przyjechaniu na miejsce policjanci zastali w domu tylko zgłaszającego. Na ziemi było porozrzucanych kilka przedmiotów. Funkcjonariusze ustalili, że małżeństwo jest w trakcie rozwodu. Żona przebywa w innym mieście, a małżonek wpadł na pomysł, że otrzyma od policjantów notatkę z interwencji, którą będzie mógł przedłożyć w sądzie. Jak też podkreślał: „Chodzi mi o kilka słów, że byliście, że widzieliście bałagan w mieszkaniu, żebym w sądzie miał jakiś dowód” - opowiada Mateusz Sławek z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie.
Kolejny przykład dotyczy także związków damsko-męskich. - „Nie ma mnie w domu, jestem w delegacji. Do mojej dziewczyny wszedł mężczyzna i zagroził jej bronią. Ja go znam i wiem, że jest narwany. Ona wysłała mi SMS-a, żebym coś zrobił, to zadzwoniłem do was. Jedźcie szybko! Wiem, że ten gość jest bardzo niebezpieczny” - informuje operatora numeru 112 kolejny mieszkaniec naszego regionu. Po przybyciu na miejsce okazało się, że zgłaszający (były partner kobiety) jest zazdrosny i nie potrafi pogodzić się z faktem, że jego była już dziewczyna jest w nowym związku i nie ma zamiaru wracać do poprzedniego partnera. Mężczyzna myślał, że może policja nakłoni kobietę do zmiany zdania.
Czytaj więcej: gorzowianin.com