Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Ratownicy medyczni protestują i domagają się obiecanej im przez PiS podwyżki płac. Poszli do ministra zdrowia. Usłyszeli, że pieniędzy na spełnienie ich żądań nie wystarczy.

Odesłał ich do ministerstwa finansów. Ratownicy grożą, że zaostrzą protest. To rzadkość, gdy tata jest w domu. Tym razem myślami i tak jest gdzie indziej. - Jak dłużej można tak funkcjonować? Jak dłużej można patrzeć na to, że w tym systemie się nic nie zmienia? - pyta Wojciech Kornaszewski, ratownik medyczny z Ostrowa Wielkopolskiego. W piątek pojechał do Warszawy i pod ministerstwem zdrowia pokazał pasek swojej wypłaty - po szesnastu latach pracy jako ratownik medyczny dostaje netto 2546 złotych i 400 złotych dodatku.

- O godzinie ósmej rano skończyłem dyżur, przejechałem 300 kilometrów, żeby być tutaj dzisiaj w Warszawie. Wrócę do miejsca, w którym mieszkam, a jutro rano idę na następny dyżur - mówił w piątek. Na rozmowy z ministrem zdrowia Wojciech Kornaszewski przyjechał z kolegami. Chcą zarabiać tyle ile pielęgniarki, bo ratowanie bezcennego życia ludzkiego jest wyceniane na marne grosze.

 

Dużo pracy, mało płacy - No, proszę mi powiedzieć, ile można pracować w wymiarze około trzyetatowym miesięcznie. No przecież tego nawet robot nie wytrzyma, bo się zepsuje - mówi ratownik medyczny Roman Badach-Rogowski. Rodzina też ma z tym problem. - Najwięcej czasu mój tata spędza w pracy - mówi jeden z synów Wojciecha Kornaszewskiego. - Ale ważniejsze jest życie innych. Ważniejsze jest życie innych niż zabawa, prawda, tato? - pyta. Cała rodzina żyje ratownictwem - syn pokazuje karetkę z kloców, którą sam zbudował - bo to coś więcej niż tylko praca. - Bez poczucia misji czy bez poczucia pasji, to tego zawodu się nie da wykonywać - tłumaczy Kornaszewski. Nie da się też utrzymać rodziny za takie pieniądze, jakie zarabiają. - Każdy z nas ma pracę z misją. A misją rodziny nie wykarmimy - mówi Marta Kornaszewska, żona Wojciecha Kornaszewskiego.

Protest trwa "Misja" ratownika medycznego to często misja specjalna. Przemysław Kubica, ratownik medyczny z Chojnic, szacuje, że niemal połowa z jego pacjentów to pacjenci pijani. Kilka dni temu zamiast pobierać krew, odebrał cios. - Wymierzył cios pięścią w moją stronę, chwycił mnie za ubrania, targał mną, całą koszulkę mi porwał - wspomina.

Więcej: fakty.tvn24.pl

Twoja reakcja na artykuł?

Aby dodać komentarz, zaloguj się!

 

Don't have an account yet? Register Now!

Sign in to your account