Dyrekcja placówki uważa, że to jej błędna informacja spowodowała lawinę zdarzeń, w wyniku których chory – zamiast w tym szpitalu – otrzymał pomoc w innym. Będą też szkolenia dla pracowników SOR, aby takie sytuacje nie miały miejsca.
– Wśród niektórych pracowników pokutuje jeszcze termin ostrych i tępych dyżurów – mówi Tomasz Koronkiewicz, dyrektor ds. medycznych USK. – Tego już nie ma. Teraz jesteśmy w gotowości cały czas. Pomoc temu pacjentowi byłaby udzielona – zapewnia.
W niedzielny wieczór do USK trafił raniony nożem w brzuch mężczyzna. Z relacji świadków wynika, że nie udzielono mu pomocy, argumentując, że placówka nie ma ostrego dyżuru. Rannego człowieka obcy ludzie doprowadzili do pobliskiego szpitala wojewódzkiego, gdzie pomoc otrzymał. Dyrekcja USK, która przeanalizowała monitoring z tego wieczoru i poprosiła o wyjaśnienia pracowników, na zwołanej w czwartek konferencji prasowej przedstawiła swoją wersję zdarzeń. Wynika z niej, że kobieta, która przywiozła pacjenta do szpitala taksówką, podeszła do rejestracji. Tu poinformowała, że jej chłopak jest ranny i potrzebuje pomocy. Ale zdaniem pracowników szpitala, nie określiła rodzaju i umiejscowienia rany, ani nie powiedziała, gdzie znajduje się ranny. Rejestratorka poinformowała ją, że dyżurna chirurgia jest w sąsiednim szpitalu.
Więcej: onet.pl
Komentarze