Polski lekarz pracuje jak Tesco - 24 godziny na dobę. Najpierw przychodnia, potem dyżur w szpitalu na kontrakt i jeszcze SOR. Albo po prostu kilka nocy pod rząd nad stołem operacyjnym, tyle że raz Krakowie, raz w Wadowicach lub Brzesku. Rekordziści są w stanie wyrobić 28 dyżurów w ciągu miesiąca. Tylko czy można tak żyć?
Jak wynika z raportu Państwowej Inspekcji Pracy za rok 2011, w co trzeciej z kontrolowanych placówek zdrowotnych nieprzestrzegane były limity dobowego czasu pracy lekarzy i pielęgniarek. W co czwartej kulały też normy tygodniowe, a pracodawcy nie zapewnili swoim pracownikom należytego odpoczynku. W jednym z branych pod lupę szpitali lekarz pełnił dyżur bez przerwy przez 103 godziny i 35 minut.
W rzeczywistości jest jeszcze gorzej, bo - jak mówi Przewodniczący Zarządu Regionu Małopolskiego OZZL w Krakowie, Piotr Watoła - obecne normy pracy lekarzy to absolutna fikcja. - Nie znam lekarza, który pracuje przepisowo. Może są, ale jest ich bardzo, bardzo niewielu. Standardem jest taki obrazek: najpierw lekarz pracuje na oddziale, potem zatrudniony przez zewnętrzną firmę idzie na kontrakt, dalej dyżuruje jako gabinet lekarski, a następnie leci na kolejny dyżur. Bardzo "modne" jest dziś przychodzić do pracy w piątek i schodzić w poniedziałek. To jest popularne wśród lekarzy z Krakowa, którzy wyjeżdżają do Nowego Sącza, do Suchej Beskidzkiej. Szczególnie ginekolodzy robią sobie trzydniówki non stop. Wie pani, dlaczego? 120 złotych za godzinę. Zarabia pani w ciągu weekendu więcej niż za etat.
"Ze wszystkich mych sił będę dbać o zachowanie godności i szlachetnych tradycji zawodu lekarskiego" Jeśli wierzyć danym zgromadzonym przez serwis konsylium24.pl, lekarz w Polsce średnio wypracowuje około 500 godzin w miesiącu. Wychodzi nieco ponad 16 godzin dziennie. Długim chwilom spędzonym w pracy sprzyjają kontrakty, które coraz częściej dyrektorzy szpitali sami podsuwają lekarzom. Zdarza się, że w jakimś szpitalu cały personel musi przejść na taki kontrakt, bo placówka może zaoszczędzić pieniądze i nie martwić się o godziny. Ponadto doktorowi pracującemu w ten sposób nie przysługuje płatny czy chorobowy urlop, no i sam musi sobie opłacić ZUS. Kolejnym "plusem" jest to, że czasu pracy lekarzy kontraktowych nikt nie kontroluje. I taki pracownik, jeśli tylko da radę, może robić za dwóch. A to w istniejących realiach układ idealny. Jak mówi Rafał, internista z Krakowa: - Lekarzy w Polsce jest mało. Lekarzy specjalistów jest za*****cie za mało. Jest luka pokoleniowa. Są "szczawie" albo dziadki zbliżające się do emerytury. Część lekarzy wyjechała, część była odcięta od specjalizacji. To pokolenie, które dobiega czterdziestki i ciut starsze, w dużej mierze wyjechało do Szwecji, na Wyspy, do Skandynawii. Nie ma kto pracować. A takie kontraktowe godziny są niezłe, bo niejednokrotnie płatne o 80-100 proc. lepiej niż etatowe. Stawki rzeczywiście kuszą, szczególnie młodych lekarzy, bo ci o prywatnej praktyce na razie mogą tylko pomarzyć. - Warunki finansowe dla młodego lekarza w Polsce są dramatycznie beznadziejne. Cienka pensja, trzeba jakoś dorobić. Młodemu lekarzowi najłatwiej jest wziąć dyżur, starszy może zarobić "ekstra" w łagodniejszy sposób - mówi Rafał. Podobnego zdania jest Daniel, świeżo upieczony neurolog, który nie wyobraża już sobie pracy bez dyżurowania. Nie tylko z miłości do zawodu, ma kredyt, a to wiąże się ze zobowiązaniami. - Wpadłem jak śliwka w kompot. Żeby być wiarygodnym dla moich wierzycieli, przynajmniej te trzy, cztery dyżury w miesiącu muszę wziąć. Nie wszyscy lekarze muszą harować od rana do wieczora. Nie każdy ma kredyt, a tych, których pracodawca na siłę chce zatrzymać w pracy, jest niewielu. - Niektórzy po prostu chcą mieć więcej, bo nigdy nie ma wystarczająco dużo pieniędzy. Nie ma takiego stanu, nie istnieje, nie tylko w tym zawodzie. Bo taką mamy naturę, że każdy, kto ma Mercedesa, będzie chciał mieć Porsche. Każdy, kto ma Porsche, chce mieć Bentleya. Masz stumetrowy dom, chcesz dwustu. Masz dwieście metrów, myślisz: może kamienica? – twierdzi Rafał.
Czytaj więcej: wiadomosci.onet.pl
Komentarze
No nie do końca tak jest:
- Od 7 do 15 siedzi na oddziale
Od 15 do 7 dyżuruje na oddziale
i od 7 do 15 pracuje w SORze,
z tą różnicą, że jak ma wyjść z dyżurki i zbadać pacjenta ,to ma pretensje do personelu średniego ze mu zawracają głowę.