Nie każdy pijany człowiek, który leży na ulicy, trafi od razu do izby wytrzeźwień. Po przebadaniu nietrzeźwego przez ratowników pogotowia strażnicy miejscy będą decydować, czy delikwent kwalifikuje się do przewiezienia do izby. Takie ustalenia zakończyły spór pomiędzy pogotowiem a łódzką strażą miejską o to, kto ma przewozić pijanych ludzi do izby wytrzeźwień.
Wcześniej obydwie strony sporu miały problem. Po przewiezieniu zaniedbanego delikwenta karetka była wyłączona z obsługi pacjentów na około półtorej godziny. - W tym czasie karetka musiała być zdezynfekowana, wyczyszczona, słowem doprowadzona do takiego stanu, żeby można było tam położyć następnego pacjenta - wyjaśnia dyrektor Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi Bogusław Tyka.
Z kolei straż miejska nie miała gwarancji, że przewożony przez nią człowiek jest zdrowy i może jechać do izby wytrzeźwień. Już kilkakrotnie zdarzało się, że z pozoru zdrowy człowiek umierał podczas transportu. Kwestia zdrowia osób nietrzeźwych to jednak nie jedyny problem.
Więcej: polskalokalna.pl