Bo rozbolał nadgarstek, bo nie można zasnąć, a czasem po prostu, żeby nie tracić czasu w kolejce do przychodni – takie powody mają często ci, którzy wykręcają numer alarmowy 999. Pogotowie ratunkowe odnotowuje coraz więcej przypadków nieuzasadnionych wezwań karetek.
999 to numer często nadużywany. Okazuje się, że po ratowników dzwonimy nie tylko w nagłych sytuacjach. Tymczasem liczba karetek na naszym terenie jest ograniczona, więc kiedy pogotowie wyjeżdża do chorego, ktoś inny – być może bardziej potrzebujący - musi czekać. W samym Piotrkowie są tylko 3 karetki, 4 kolejne rozmieszczone są w Gorzkowicach, Sulejowie, Przedborzu i Wolborzu. Zespoły ratunkowe muszą zabezpieczyć teren, który zamieszkuje około 200 tys. mieszkańców. W ubiegłym roku pogotowie interweniowało ponad 16 tysięcy razy, przemierzając 80 tysięcy km.
Przed wybraniem numeru alarmowego, sami spróbujmy określić stan swojego zdrowia. Jeżeli samodzielnie możemy dotrzeć do szpitala, to może nie ma potrzeby wzywania ratowników medycznych. - Wielokrotnie wyjeżdżamy do zdarzeń, które nie wymagają pomocy doraźnej. Ludzie bardzo często nie zdają sobie sprawy, że nawet jeśli potrzebują hospitalizacji, to nie zawsze wymaga to transportu karetką do szpitala - mówi Tomasz Rusołowski, piotrkowski ratownik medyczny. - Takie przypadki naprawdę mamy regularnie. Często jesteśmy wzywani do urazu palca czy bólu nadgarstka. Ludzie niestety zapominają albo nawet nie wiedzą, że istnieje coś takiego jak nocna pomoc lekarska. Jeżeli poradnia pierwszego kontaktu jest zamknięta, to są inne miejsca, do których możemy zgłosić się po pomoc.
Ratownik medyczny z Piotrkowa przywołuje sytuację, kiedy pogotowie wezwane zostało, bo kogoś rozbolał nadgarstek. Później okazało się, że do urazu ręki doszło rok wcześniej, a kobieta zadzwoniła pod 999 tylko po to, by karetka zawiozła ją do szpitala. Rusołowski przypomina sobie również wyjazdy do pacjentów, którzy… nie mogli zasnąć. - Ludzie prosili też, abyśmy zmienili pozycję chorego na łóżku – dodaje. - Zdarzają się także sytuacje, kiedy to wzywana jest karetka, tylko dlatego, że komuś nie chce się czekać w kolejce do szpitala.
Wezwania ratowników medycznych częstsze są w okresie przedświątecznym, te interwencje dla pracowników pogotowia są – jak sami przyznają - wyjątkowo smutne. - Często w okresie świąt rodziny dzwonią po nas, abyśmy zabrali pacjenta, bo choroba się nasila. Oczywiście nie wszystkie przypadki dotyczą nieuzasadnionych wezwań, ale niestety jest ich wiele – dodaje ratownik.
W sytuacji, kiedy czyjeś życie jest zagrożone liczą się sekundy, czasem to one decydują o tym, czy czyjeś życie zostanie uratowane. Ze względu na ograniczoną liczbę karetek w naszym regionie, musimy pamiętać, że każdy wyjazd może skutkować tym, że do kogoś innego karetka może przyjechać za późno. - Wiele razy wzywający mieli pretensje, że długo jechaliśmy. To niestety nie zależy od nas, my po prostu nie mamy możliwości dojazdu, bo fizycznie nie ma nas na miejscu - mówią ratownicy.
Warto pamiętać, że za nieuzasadnione wezwanie karetki można otrzymać mandat nawet do 1500 zł. Ratownicy mają prawną możliwość skierowanie sprawy nieuzasadnionego wezwania na policję. - Zdajemy sobie jednak sprawę, że ludzie często dzwonią po nas, bo martwią się o siebie, czy o bliskich. Proszę tylko pamiętać, że nie przy każdym problemie jesteśmy potrzebni – podkreśla Rusołowski. - To nie jest tak, że się skarżymy. My i tak jesteśmy wtedy w pracy. Karetka prędzej czy później dojedzie, nam jednak zależy, aby było to jak najwcześniej.
Pomocy choremu trzeba udzielić zawsze, jednak nie każdy przypadek musi wiązać się z wybraniem telefonu alarmowego. Przed podjęciem decyzji o wezwaniu karetki, choć przez chwilę zastanówmy się, czy sytuacja jest na tyle poważna, że wymaga przyjazdu ratowników.
Czytaj więcej: epiotrkow.pl