Nowa karetka jest już na stanie oleśnickiego pogotowia ratunkowego, ale nie oznacza to wcale, że będzie lepiej niż do tej pory, jeśli chodzi o dostępność pogotowia do pacjentów.
Strażacy, a ostatnio także policjanci, są często pierwszymi, którzy udzielają wsparcia potrzebującym. Powód? W tym czasie w mieście nie ma karetki pogotowia...
W kolejce z pacjentem
Przykłady można mnożyć. Kilka lat temu pisaliśmy na naszych łamach o tym, jak dyspozytorka pogotowia wezwała na pomoc strażaków, bo natychmiastowej pomocy oczekiwało dwóch mężczyzn. To były dwie dramatyczne walki stoczone o ludzkie życie. Obie przegrane. Czy mężczyźni mieliby szansę na przeżycie, gdyby zespół ratownictwa medycznego był wtedy Oleśnicy? Strażacy, którzy udzielali wtedy pierwszej pomocy rozkładali ręce.
- Nie nam to oceniać, my zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy - mówili. W podobnej roli musieli odnaleźć się jeszcze kilkukrotnie. Ostatnio dołączyli do nich policjanci. Gdy karetki nie było w mieście to oni ratowali wychłodzonego mężczyznę. Ale długie oczekiwanie na pogotowie to nie zła wola ratowników. Powiat dysponuje określoną liczbą ekip wyjazdowych. Nowa karetka, która od kilku dni wyjeżdża do chorych tej sytuacji nie zmieni. - Nadal na powiat oleśnicki mamy przypisane cztery zespoły ratowników.
Nowa karetka to tylko nowy samochód, a nie nowy zespół - mówi dyrektor szpitala Kamil Dybizbański, przyznając, że często powodem braku karetki na miejscu jest oczekiwanie z pacjentem w szpitalu we Wrocławiu. - Oczekiwanie w kolejce na przyjęcie pacjenta we Wrocławiu jest dużo dłuższe niż ma to miejsce w Oleśnicy. Zespół musi czekać aż pacjent zostanie przyjęty, a to czasem trwa dłużej niż powinno. I bywa, że gdy zachodzi konieczność interwencji np. w Oleśnicy, zespół ratunkowy jest poza miastem.
Czytaj więcej: olesnica.naszemiasto.pl