Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

- Jesteśmy ratownikami i pomagamy nie tylko żołnierzom, ale każdemu kto trafia w nasze ręce i tego potrzebuje. Nie pytamy kim jest ani po czyjej stronie walczy. Tak wygląda nasze pole bitwy i nasza wojna – w rozmowie z Jarosławem Kociszewskim powiedział Michał Wieczorek, polski ratownik medyczny, który pracuje w bazie lotniczej sił koalicyjnych NATO w Kandaharze w Afganistanie.

Skąd się wziąłeś w Afganistan? Pracowałeś w SORze i Lotniczym Pogotowiu Ratunkowym. Jesteś ratownikiem GOPR. Piszesz doktorat. Przecież w Polsce nie brak ludzi, którzy potrzebują pomocy, a tu nagle doświadczony ratownik wyjeżdża, ryzykuje życiem i zdrowiem na wojnie, która przynajmniej na pierwszy rzut oka już nas nie dotyczy.

- Zawsze pociągały mnie militaria, ale kłóciło się to z moim systemem wartości, ponieważ jestem zwolennikiem rozwiązań pokojowych. Jednym z moich idoli i inspiracją jest Desmond Doss (1919-2006), bohater filmu „Przełęcz ocalonych” Mela Gibsona. Był pierwszym amerykańskim żołnierzem, który odmówił noszenia broni, a mimo to otrzymał Medal Honoru czyli najwyższe odznaczenie w USA. Podczas bitwy o Okinawę uratował ok. 75 ludzi. Jest niezwykłym przykładem człowieka działającego w zgodzie z własnym sumieniem w skrajnie niesprzyjających warunkach.

Rzeczywiście w Polsce jest wielu ludzi, którzy potrzebują pomocy, ale jest też wielu ludzi, którzy tej pomocy mogą i potrafią udzielić. Nie twierdzę, że jestem lepszy od innych ratowników, ale jest tylko garstka ludzi przygotowanych, zdolnych i gotowych działać w ciężkich warunkach, rezygnując z wielu udogodnień i wygód. Ja zajmuje się ratownictwem w takich miejscach, bo czuję, że do tego właśnie jestem stworzony.

Czytaj więcej: wiadomosci.wp.pl

Twoja reakcja na artykuł?

Aby dodać komentarz, zaloguj się!

 

Don't have an account yet? Register Now!

Sign in to your account