Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

To jednak szpital, a nie firma Falck, będzie zajmował się ratownictwem medycznym w powiecie gostyńskim. Oddział NFZ w Poznaniu uwzględnił odwołanie złożone od wyników konkursu i tym razem wybrał ofertę lecznicy. Od 1 lipca do chorych będą zatem docierały te same karetki pogotowia, co do tej pory.

Ogłoszone 30 maja wyniki konkursu na świadczenie usług w zakresie ratownictwa medycznego od 1 lipca były niekorzystne dla gostyńskiego szpitala. Okazało się, że kontrakt przypadł Falckowi. Taki stan rzeczy oznaczał dla lecznicy spore zamieszanie. Przede wszystkim chodziło o zespoły ratowników, których lecznica musiałaby zwolnić.

Po drugie, problemem byłyby ambulanse, które kupowane były właśnie z myślą o zapewnieniu taboru dla pogotowia ratunkowego. W tym celu szpital postarał się nawet o wsparcie z funduszy unijnych przyznawanych przez resort zdrowia. Dlatego zaraz po ogłoszeniu wyników konkursu, dyrektor szpitala złożył odwołanie od jego wyników.

Przyniosło to rezultat. Okazało się, że w trakcie weryfikacji wyposażenia ambulansów doszło do pomyłki. Kapnometr - urządzenie, które potwierdza prawidłowe przeprowadzenie intubacji u pacjenta, znalazło się na wyposażeniu podstawowych zespołów ratowniczych, a nie specjalistycznych. To w efekcie spowodowało obniżenie ilości punktów rankingowych przyznanych ofercie złożonej przez szpital.

Weryfikacja przeprowadzona w wyniku odwołania wykazała ten błąd, a NFZ ogłosił, że to szpitalowi w Gostyniu należy się kontrakt.

Źródło: gloswielkopolski.pl

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Poważny wypadek na skrzyżowaniu ul. Estkowskiego i Garbary w Poznaniu, gdzie zderzyły się dwa tramwaje. Nadzór Ruchu MPK podaje, że rannych jest 40 osób.

Do wypadku doszło o godz. 11.40. Tramwaj linii nr 8 najechał na tramwaj linii nr 17. Oba pojazdy wypadły z torów.

Prawdopodobnie tramwaj nr 17 zatrzymał się, bo na poboczu torowiska stał mężczyzna koszący trawę. "Ósemka" wyjechała ze zakrętu i nie zauważyła stojącej w miejscu "siedemnastki".

- W przypadku tak poważnego wypadku możemy już mówić o katastrofie w ruchu lądowym - mówi podinspektor Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

"Szanuj życie! Bezpieczna praca na wysokości" - to hasło kampanii promującej bezpieczną pracę w budownictwie. Spoty będą emitowane w czterech stacjach telewizyjnych i dwóch radiowych. Koszt kampanii zamknie się w milionie złotych.

To już trzecia edycja kampanii pod nazwą "Bezpieczeństwo w pracy w budownictwie - upadki, poślizgnięcia" realizowanej przez Państwową Inspekcję Pracy (PIP) i Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Ma ona na celu zwiększenie świadomości skutków zagrożeń zawodowych w budownictwie, w szczególności związanych z pracą na wysokości.

Do 28 czerwca w 4 stacjach telewizyjnych (TVN24, TVP Info, Polsat News i Superstacja) oraz rozgłośniach radiowych Radio ZET i Radio PIN emitowane będą spoty informacyjne. Kampania prowadzona będzie również za pośrednictwem portalu wp.pl, a także prasy codziennej i branżowej.

Każdy zainteresowany pracodawca lub inwestor budowlany może przyłączyć się do kampanii eksponując na prowadzonej inwestycji plansze z hasłem kampanii: "Szanuj życie! Bezpieczna praca na wysokości".

To dość duża kampania, zrobiona dość tanim kosztem, bo miliona złotych. Część pieniędzy daje ZUS" powiedziała Anna Tomczyk, Główny Inspektor Pracy.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Ponad dwieście osób straci pracę w białostockim Szpitalu Wojewódzkim. Szpital ma sto milionów długu i dlatego jedną z dróg ratunku dla placówki jest ograniczenie wydatków na pensje.

W tej chwili w szpitalu wojewódzkim w Białymstoku pracuje ponad tysiąc trzysta osób. Są to: pielęgniarki, lekarze, personel pomocniczy i administracja. Pensje pracowników to prawie
osiemdziesiąt procent kwoty jaką szpital dostaje na leczenie chorych.

Dyrekcja szpitala przedstawiła związkowcom plan zwolnień. Z pracy ze szpitala ma odejść trzydziestu jeden lekarzy, 54 osoby z pomocniczego personelu medycznego,76 pielęgniarek, położnych i ratowników medycznych i 54 z administracji i obsługi.

Jak powiedział dla TVP3 Białystok, dr Henryk Grzesiak z NSZZ Solidarność Szpitala Wojewódzkiego w Białymstoku - Będziemy jeszcze negocjować, możliwe, że uda się część osób obronić, iż ta liczba będzie mniejsza, szczególnie w grupie lekarzy. Na dzisiaj to niewiadoma.

Prawdopodobnie 28 czerwca ma być gotowa lista zwalnianych osób. Zwolnienia grupowe z odprawami ro0zpoczną się już w lipcu, a skończą w listopadzie.

Źródło: bialystok.naszemiasto.pl

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Powinniśmy mieć przynajmniej 69 lekarzy ze specjalnością medycyny ratunkowej, a mamy... 16!  Młodzi nie chcą pracować w pogotowiach. Dlatego musimy pogodzić się z myślą, że wzywając karetkę nie zawsze przyjedzie w niej lekarz.

Pracownicy wojewody skontrolowali zespoły ratownictwa medycznego w Lubuskiem. Największym problemem okazał się brak kadry medycznej. - Zdarza się, że karetki specjalistyczne jeżdżą bez lekarzy - mówi wicewojewoda Jan Świrepo, który spotkał się z przedstawicielami szpitali i stacji pogotowia. Konsultant wojewódzki z zakresu medycyny ratunkowej i szef pogotowia w Gorzowie Andrzej Szmit potwierdza: - Mamy niewystarczającą liczbę lekarzy tzw. systemu, czyli specjalistów w dziedzinie, którą uprawiają i dodatkowo specjalistów medycyny ratunkowej.

Ustawa z 2006 roku zakłada, że w karetkach specjalistycznych powinny jeździć trzy osoby, w tym jeden lekarz, a w karetce podstawowej - dwie osoby, wśród nich może być lekarz. Ale chętnych do pracy brakuje. - Ratujemy się zatrudnianiem np. chirurgów. Mamy tylko jednego specjalistę medycyny ratunkowej - mówi Barbara Król, dyrektorka Pogotowia Ratunkowego w Zielonej Górze.
Pediatra z Gorzowa Piotr Pytlak w pogotowiu pracuje od 1989 roku. Jest w trakcie specjalizacji z medycyny ratunkowej. Dlaczego lekarze nie chcą jeździć w karetkach? - Bo to bardzo ciężka praca i słabo opłacana, choć satysfakcja jest duża - mówi wprost. I dodaje, że mają pacjentów specyficznego rodzaju - często to pijani menele, więc ataki agresji są na porządku dziennym. Poszturchiwania, wyzwiska, rękoczyny. - Stąd w karetkach bardzo mało jest kobiet - dodaje P. Pytlak.

- Jeśli chirurg na kontrakcie zarabia w szpitalu 60 zł za godzinę - w bezpiecznym otoczeniu, sterylny, gdzie zawsze może liczyć na konsultacje i pomoc innych lekarzy - to czy przyjdzie do pracy w pogotowiu za te same pieniądze? Gdzie jest zdany na siebie, musi umieć sobie poradzić z krwawieniem z tętnicy, otwartą klatką piersiową, w słońcu i w deszczu, często pracując nocą gdzieś w terenie? Otóż brakuje takich. A tym, którzy są mogę zaproponować maksymalnie 60 zł za godzinę, bo na więcej mnie nie stać - tłumaczy Szmit.

 

Don't have an account yet? Register Now!

Sign in to your account