Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Lotnicze Pogotowie Ratunkowe uruchomiło w czwartek sezonową bazę Śmigłowcowej Służby Ratownictwa Medycznego w Zegrzu Pomorskim k. Koszalina. Jest to jedyna baza sezonowa w Polsce.

Do Zegrza Pomorskiego przyleciał nowoczesny ratunkowy śmigłowiec Eurocopter EC 135. Ostatni raz helikopter stacjonował tutaj w 2008 r. Wówczas była to maszyna typu Mi-2, której obecnie Lotnicze Pogotowie Ratunkowe nie używa.

Eurocopter EC 135 wykonał w czwartek pierwszy lot. Zaraz po uruchomieniu bazy, śmigłowiec poleciał do Szczecinka, aby zabrać stamtąd do Szczecina pacjenta z pękniętym tętniakiem mózgu.


Baza w Zegrzu Pomorskim będzie funkcjonować do 5 września. Załoga śmigłowca będzie w gotowości do lotu w godzinach od 7 do 20.

Dyrektor Lotniczego Pogotowia Ratunkowego Robert Gałązkowski powiedział w czwartek na otwarciu bazy, że termin jej uruchomienia skorelowano z początkiem wzmożonego ruchu turystów nad morze.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Skandal, sytuacja nie do zaakceptowania – tak pracownicy olkuskiego Pogotowia Ratunkowego oceniają pomysł dyrekcji Nowego Szpitala dotyczący zmniejszenia obsady w karetkach. Jeśli dojdzie do planowanych zmian, zespoły karetek pogotowia będą wyjeżdżać do chorych i ofiar wypadków drogowych w mniejszym składzie niż dotychczas. Ratownicy medyczni są przekonani, że takie rozwiązania mogą zagrażać zdrowiu i życiu pacjentów.

Pomocy szukają u posłów oraz u władz miasta i powiatu. Ich wniosek był rozpatrywany podczas ostatniego posiedzenia Komisji Zdrowia Rady Powiatu w Olkuszu. Pomysł dyrekcji zakłada zmniejszenie składów osobowych, zarówno w karetkach specjalistycznych „S”, jak i podstawowych „P”. Ograniczenie ma polegać na tym, że w karetkach „S” będą nieść pomoc trzy, a nie jak do tej pory, cztery osoby: lekarz, pielęgniarka i kierowca ratownik. W wozach ratowniczych „P” ma wyjeżdżać do pacjentów jedynie ratownik i przeszkolony w zakresie ratownictwa medycznego kierowca.

- W stanach nagłych zdarzeń, gdy liczy się każda para rąk do pomocy, takie ograniczenia stwarzają bezpośrednie zagrożenie dla życia i zdrowia ratowanych osób, nie wspominając o zagrożeniach samych ratowników – podkreślają pracownicy pogotowia dodając, że trudno zaakceptować fakt szukania oszczędności przez ograniczanie w ten sposób możliwości bezpośrednich działań ratowniczych i stabilizujących stan pacjenta w ramach tzw. „złotej godziny,” które bezpośrednio przekładają się na końcowy sukces lub klęskę w niesieniu pomocy.

Należy podkreślić, że jeżeli dyrekcja Nowego Szpitala w Olkuszu wprowadzi ograniczenia w obsadzie karetek, zrobi to zgodnie z prawem, bowiem taką możliwość daje jej  ustawa o ratownictwie medycznym. - Ustawa, która w opinii środowiska medycznego, jest po prostu bublem prawnym, dopuszcza co prawda takie rozwiązanie, ale większość jednostek ratownictwa odchodzi od niego mając na względzie bezpieczeństwo pacjentów – podnoszą ratownicy, podając jako przykład zespoły wyjazdowe krakowskiego pogotowia. - Trudno jest ratować w pojedynkę człowieka w karetce, gdy kierowca – ratownik prowadzi samochód, by dojechać na czas do szpitala. Ktoś, kto wymyślił takie ograniczenia, nie ma pojęcia o tym, jak wygląda opieka nad pacjentem, który wymaga szybkiej pomocy, gdy nie ma drugiej osoby, by chociażby podać coś do ręki – denerwuje się jeden z pracowników pogotowia.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

W izbie przyjęć pogotowia zamiast pomocy otrzymała kilka cierpkich uwag. Z bólami przez długie korytarze doszła na oddział ginekologii. Stąd trafiła do jarosławskiego szpitala. – A mogło być różnie. Godziny porodu nikt sobie nie wybiera – mówi teściowa pacjentki.

Barbara Dobek z Gorliczyny czekała na swój trzeci poród. We wtorek, 14 czerwca, około południa rozpoczęły się bóle. – Były delikatne. Poczekałam na męża. Wrócił po czternastej. Został z dwójką dzieci, a ja ze szwagierką Iwoną pojechałyśmy do szpitala. Wiedziałam, że w przeworskim szpitalu dezynfekują salę porodową. Ale lekarz prowadzący kazał się tam zgłosić. Obiecał, że mnie zbada i odeśle karetką do innego szpitala – opowiada. Obie kobiety poszły na oddział patologii. Zastały tam zamknięte drzwi. Udały się więc do pogotowia ratunkowego, a tu spotkała je niemiła niespodzianka.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Policja zatrzymała dwóch mężczyzn podejrzewanych o zgłoszenie fałszywych alarmów bombowych w gmachu sądu na warszawskiej Pradze i w placówce banku w Pruszkowie. Za to przestępstwo grozi do trzech lat więzienia - poinformowała stołeczna policja.

Policjanci z Pragi Południe zatrzymali 29-letniego Łukasza K. podejrzewanego o dwukrotne grożenie wybuchem ładunku bombowego w budynku Sądu Rejonowego przy ul. Terespolskiej w Warszawie, w październiku 2010 roku i w kwietniu br.

- Mężczyzna przyznał się policjantom do wykonania takich telefonów. Jak oświadczył, chciał zakłócić pracę sądu, tak aby nie odbyły się planowane w tych terminach rozprawy - powiedział Mariusz Mrozek z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

W swojej pracy widzieli już niejedno: brawurę, nieostrożność czy przecenianie własnych możliwości. Mówią, że najgroźniejsze są wysokie fale i wsteczne prądy. W ubiegłym roku w regionie utonęło 40 osób. O tym, jak unikać takich tragedii, ratownicy WOPR rozmawiali podczas międzynarodowej konferencji w Wyższej Szkole Gospodarki w Bydgoszczy.

Bez przeszkolonych psów praca ratowników byłaby dużo trudniejsza - oprócz tego, że pomagają holować tonącego, wyręczają ratowników w sytuacjach ekstremalnych, np. wskakując do lodowato zimnej wody. Na lądzie zaś wykorzystywane są do profilaktyki. - Stawiamy na profilaktykę i organizację pracy ratowniczej. To nam załatwia około 70-80 procent. Reszta, niestety, wiąże się z głupotą ludzi – mówi Andrzej Bełżyński z grupy ratowniczo-interwencyjnej z Helu.

Praca ratowników polega nie tylko na obserwowaniu wody i reagowaniu na ryzykowne zachowania ludzi, ale również na monitorowaniu plaży, bo i tam zdarza się wiele wypadków: omdlenia, ukąszenia przez owady czy złamania kończyn. Zdaniem uczestników międzynarodowej konferencji, poświęconej ratownictwu, polscy ratownicy znajdują się w czołówce 37 państw zrzeszonych w Organizacji Ratownictwa Wodnego. - Mają dobrych instruktorów, ratowników i nasza współpraca w organizacji trwa już prawie 40 lat - przyznaje Klaus Wilkens, prezes Europejskiej Organizacji Ratownictwa Wodnego.

- Ale umiejętności ratowników to nie wszystko - podkreślali uczestnicy konferencji. Czy uda się uratować życie tonącemu, zależy także od sprawnego sprzętu. - Sprzęt w niektórych miejscach mamy już nowoczesny, ale średnia w kraju jest taka, że jest co robić: powymieniać starocie na nowoczesny sprzęt – przyznaje Jerzy Telak, prezes Zarządu Głównego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.

I właśnie perspektywom rozwoju ratownictwa wodnego w Polsce i temu jak spełniać europejskie standardy dyskutowano podczas obrad w WSG.

Iwona Komisarek

Źródło: tvp.pl

 

Don't have an account yet? Register Now!

Sign in to your account