Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Dzięki misji w Afganistanie dowódcy uświadomili sobie, że żołnierze muszą umieć tak samo dobrze udzielać pierwszej pomocy, jak strzelać. Od tamtej pory zrobiliśmy krok milowy w ratownictwie wojskowym, choć nie wszystkie lekcje zostały odrobione - czytamy w "Polsce Zbrojnej".

Największym problemem pozostają absurdalne przepisy, które ograniczają uprawnienia ratowników-żołnierzy. W rezultacie w Afganistanie dochodziło do sytuacji, że paramedycy, by ocalić życie rannego, musieli wykraczać poza swój zakres obowiązków, tym samym łamiąc prawo.
Starszy szeregowy Dariusz Radwański jako ratownik medyczny służył na II, V i XI zmianie polskiego kontyngentu w Afganistanie. Dwukrotnie był ratownikiem w plutonie szturmowym, a raz w grupie ewakuacji medycznej. Podczas ostatniej swojej zmiany razem z kolegami z pododdziału ruszył na kilkudniową operację. Poruszali się wzdłuż drogi wiodącej z Ghazni do Khogyani, czyli tak zwaną "ajdisztrase". - Szliśmy po bokach rosomaków, by zwiększyć szansę na wykrycie ewentualnego ładunku wybuchowego. W pewnym momencie zostaliśmy ostrzelani z karabinów maszynowych. Wszyscy się rozbiegliśmy, szukając osłony. Wtedy zorientowałem się, że jeden z nas dostał i leży na poboczu drogi. Podbiegłem do niego, by sprawdzić, co się stało, a koledzy osłaniali mnie ogniem. Był ranny w szyję, a kula przeszła przez płuco i wyszła na wysokości łopatki. Nie zważałem na kule, które latały mi tuż nad głową. Zdjąłem poszkodowanemu kamizelkę, wytarłem mu plecy i szykowałem opatrunek. Gdy przekazywałem go do medevacu, jego stan był stabilny - wspomina ratownik. Lekarz, który opiekował się rannym w szpitalu polowym, przyznał, że dzięki pomocy udzielonej na polu walki uratowano żołnierzowi życie.

Czytaj więcej: wiadomosci.wp.pl

Twoja reakcja na artykuł?

Aby dodać komentarz, zaloguj się!

 

Don't have an account yet? Register Now!

Sign in to your account