W 14 dyspozytorniach pogotowia ratunkowego kilkadziesiąt osób każdego dnia podejmuje decyzje dotyczące życia i śmierci. Gdy dochodzi do tragedii, to one są rozliczane. I obwiniane.
Ulubiony żart dyspozytorów: Ile można zarobić w pogotowiu? Dwa lub trzy lata. A premia? Jeśli wyrok jest w zawiasach...
- Boję się każdego telefonu, serce mi łomoce, a muszę być opanowana, bo telefonujący czeka na wsparcie i pomoc - mówi 35-letnia dyspozytorka. Prosi o anonimowość. I dodaje, że do tej pracy nie można się przygotować. Najważniejsze jest przecież wyczucie. - A najgorsze, że pretensje do nas mają wszyscy, nawet koledzy z zespołów ratunkowych. Nieustannie narzekają, że wysyłam ich do jakichś g... No tak, ale jak raz g... okaże się czymś dramatycznym, to już po mnie - nie ukrywa.
Ratownicy opowiadają sobie anegdoty, jak zostali wezwani do dziewczyny z odklejonym tipsem i bolącym palcem albo do porodu, gdy ciężarna czekała ze spakowaną torbą do ostatniej fazy, by wezwać karetkę, zamiast taksówki. Z drugiej strony to ich dotyczą dramatyczne historie, jak ta o śmierci 2,5-letniej Dominiki ze Skierniewic.
- Oczywiście wszyscy teraz doszukują się wad w systemie ratownictwa medycznego - mówi Andrzej Szmit, wojewódzki konsultant ratownictwa medycznego i dyrektor gorzowskiego pogotowia. - A jest on dobrze skonstruowany, od podstaw, tylko koszmarna jest organizacja podstawowej opieki zdrowotnej.
Zdaniem lekarzy, przede wszystkim za sprawą braku nocnej i świątecznej pomocy ambulatoryjnej. Ale nie tylko. Bo jak to możliwe, że już o 16.00 przed drzwiami lekarzy pogotowia stoi kolejka pacjentów, którzy powinni być przyjęci w przychodniach?
- Dyspozytorzy? To potwornie odpowiedzialna i wyniszczająca praca, w grę wchodzą ogromne emocje - przyznaje Szmit. - Oczywiście nie chcę uogólniać, ale dyspozytorzy często nie są odpowiednio przygotowani do tej pracy. U mnie na tym stanowisku pracują tylko ludzie, którzy jeżdżą w zespołach ratownictwa.
Więcej: gazetalubuska.pl
Komentarze
Ostatnia tragedia, wstrząsnęła całą Polską!!- czy mną?- nie,- jest mi przykro,- tak nie powinno się stać, ale czy to pierwszy przypadek w Polsce?, wiemy że jest ich dużo więcej, a tylko nieliczne są nagłaśniane.
cdn
Problem tkwi w POZ.
Ten zakłamany nabijający grubymi pieniądzmi lekarskie kieszenie proceder, tolerowany przez MZ i NFZ, naraża na niebezpieczeńst wo mieszkańców naszego kraju. Szkodząc świadomie, tak świadomie, ponieważ wszyscy którzy w tym uczestniczą, maja tego świadomość.
Dlatego uważam, że za wszelką cenę,należy sprawę doprowadzić do końca.
Niezbędne są kontrole wszystkich jednostek które podpisały umowy z NFZ, na świadczenie w/w usług w zakresie świątecznej , sobotnio niedzielnej pomocy ambulatoryjnej i wyjazdowej, która istnieje tylko i wyłącznie na papierze.