Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Zgodnie z wytycznymi Ministerstwa Zdrowia powinno u nas stacjonować 30 karetek. Jest 51! Na chłopski rozum nie powinno być problemów z dojazdem do chorych. A są, choć stanowią ułamek wszystkich akcji ratowniczych.

Sytuacja z ostatniej niedzieli, z Kostrzyna nad Odrą. Szpital ma dwie karetki - podstawowa była na wypadku, specjalistyczna wyjechała do zawału. - Rejon został bez wolnego ambulansu, dlatego szef pogotowia na szybko powołał trzeci zespół. Tak na wszelki wypadek. I pech chciał, że dostaliśmy zgłoszenie o kolejnym zawale, który bardzo szybko postępował. Być może tego dnia uratowaliśmy komuś życie. Pytanie jest, kto nam za to zapłaci. Odpowiedź: nikt - opowiada Renata Szczepocka z Grupy Nowy Szpital, do której należy lecznica w Kostrzynie. I dodaje, że takie sytuacje, choć są wyjątkiem, to jednak się zdarzają i wymagają trudnych wyborów. Dlatego z chęcią przyjęliby do siebie jeszcze jedną karetkę, która stacjonować by mogła w rejonie Sulęcina. Nowy ambulans kosztuje jednak 350 tys. zł. Roczne utrzymanie zespołu ratownictwa medycznego, bo tak fachowo nazywa się karetkę, to koszt 1,5 mln zł. Czy wojewoda ma na to pieniądze?

Urzędnicy na razie analizują sytuację. Tak samo, jak wniosek szefowej zielonogórskiego pogotowia Barbary Król (ma cztery karetki specjalistyczne, jedną podstawową), by postawić ambulans w Nowogrodzie Bobrzańskim, bo żeby tam dojechać, trzeba pokonać ponad 30 km. Nawet jeśli wojewoda przychyliłby się do próśb, to i tak ostateczną decyzję podejmuje Ministerstwo Zdrowia.

- Gdyby spojrzeć na suche liczby, to należałoby się modlić, byśmy obronili to, co mamy - mówi Andrzej Szmit, szef Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Gorzowie i konsultant wojewódzki ds. ratownictwa medycznego. Zgodnie z przepisami na 33 tys. mieszkańców powinien przypadać jeden zespół ratownictwa. Powinniśmy mieć 30 karetek, a mamy 51. I to świetnie wyposażone. - Z GPS-em, dzięki temu lekarz koordynujący powołany przy wojewodzie wie, gdzie dany zespół się znajduje. Urządzeniem do prowadzenia stałego masażu serca i defiblyratorem z możliwością transmisji zapisu EKG do szpitala. Prawda jest taka, że to Niemcy przyjeżdżają do nas, by zobaczyć nowości w ratownictwie medycznym. Nie mamy się czego wstydzić - zapewnia Szmit. I jest się też o co bić. Zdaniem zainteresowanych NFZ dobrze wycenia tego typu usługi. Za utrzymanie zespół specjalistycznego miesięcznie płaci 120 tys. zł. Na ten rok wojewoda przeznaczył na ratownictwo w Lubuskiem ponad 63 mln zł.

Jeśli "flota medyczna” jest na poziomie, to dlaczego nie udaje się dojechać do pacjentów w wyznaczonym czasie? W mieście od wezwania do przyjazdu karetki może upłynąć 8 minut, w terenie - 15. - To wyliczenia średniej statystycznej, podkreślam statystycznej. W moim rejonie najdalej położone miejscowości to Ściechów, Ściechówek. To ok. 50 km. Mam tam pięć, sześć wezwań rocznie na 12 tys. Oczywiście, że nie da się dojechać w 15 minut - mówi Szmit. Inna sprawa to jakość dróg, specyfika terenu, pora roku. A w mieście - korki. Karetki, choć coraz lepsze, to jeszcze nie latają.

Jednak największym problemem ratownictwa medycznego jest brak tzw. lekarzy systemu. Powinno ich być 4 tys., a jest poniżej tysiąca! Jeśli tak dalej będzie, to w 2020 r., kiedy zaczną obowiązywać przepisy mówiące o zatrudnianiu tylko specjalistów medycyny ratunkowej, w karetkach nie będzie miał kto jeździć. Teraz w zespole podstawowym może być lekarz, a w specjalistycznym - musi. Choć specjaliści zarabiają od 60 do 100 zł za godzinę, to ciężko ich namówić do pracy w pogotowiu. Bo stres, odpowiedzialność, narażenie na pobicia, wyzwiska - wezwania są i do pijanych, i do roszczeniowych - a także akcje ratunkowe, które na długo zapadają w pamięć. Dlatego w karetkach coraz mniej kobiet, choć dawniej było inaczej.

 

I jeszcze jeden problem - transport chorych. W tygodniu odbyło się na ten temat spotkanie ministerialne w Warszawie. - Jest pomysł, by wzorem zachodnim wprowadzić do systemu duże samochody typu ambulans z wyposażeniem, jak intensywna terapia i własnym generatorem, które służyłyby do przewozu pacjentów między szpitalami. Odciążyłoby to zespoły ratownictwa, które czasem wykorzystywane są do transportu, a wtedy rejon jest bez karetki - zdradza Szmit, uczestnik spotkania.

To, co może wpłynąć na poprawę bezpieczeństwa w województwie, to powstanie bazy śmigłowca medycznego w podgorzowskim Deszcznie. Na początku lutego wojewoda Marcin Jabłoński ma rozmawiać w tej sprawie z wójtem Jackiem Wójcickim i wiceprezydent Gorzowa Ewą Piekarz. Jedyny eurocopter stacjonuje w Zielonej Górze.

Źródło: gazetalubuska.pl

Twoja reakcja na artykuł?

Komentarze  

Renata
+2 #1 Renata 2012-01-30 10:57
W tekście jest błąd (istotny!).

Nowy Szpital w Kostrzynie chciałby postawić karetkę P w Słońsku.
A nie w Sulęcinie, jak jest w tekście.
Zgłoś administratorowi
Renata
+2 #2 Renata 2012-01-30 10:59
Nowy Szpital w Kostrzynie nad Odrą wnioskował o karetkę, która miałaby stacjonować w Słońsku (a nie w Sulęcinie - jak jest w tekście).
Zgłoś administratorowi
ww61
+2 #3 ww61 2012-01-30 19:16
Po przeczytaniu tego artykułu nasunął mi się smutny :sad: wniosek.Dlaczeg o wciąż obowiązują rejony i zespół ratownictwa medycznego musi gnać 30 km do stanu zagrożenia życia kiedy kilka kilometrów od miejsca zdarzenia stacjonuje zespół z sąsiedniego powiatu.Przewoz y między szpitalami specjalistyczną super specjalną karetką Systemu by odciążyć zespoły ratownictwa...
Zgłoś administratorowi
Darth Vader
+1 #4 Darth Vader 2012-01-30 19:33
Przykład Zielonej Góry pokazuje, jak chory jest ten system. Po jaką cholerę 4 zespoły S i 1 zespół P? Za te same pieniądze można zakontraktować 1 zespół S i nie 4, ale 5 zespołów P. I problem z brakiem lekarzy rozwiąże się sam...
Zgłoś administratorowi
ww61
+1 #5 ww61 2012-01-30 19:41
Nie dość,że problem rozwiązał by się błyskawicznie to zaoszczędzone w ten sposób nie małe zapewne pieniądze posłużyły by doposażeniu pozostałych lub nawet starczyło by na nową podstację by spełniać wymagania dotyczące czasu dojazdu
Zgłoś administratorowi
RKTS
+1 #6 RKTS 2012-02-01 12:07
Cytuję Darth Vader:
Przykład Zielonej Góry pokazuje, jak chory jest ten system. Po jaką cholerę 4 zespoły S i 1 zespół P? Za te same pieniądze można zakontraktować 1 zespół S i nie 4, ale 5 zespołów P. I problem z brakiem lekarzy rozwiąże się sam...

Można powiedzieć że dlatego są 4 zespoły S żeby lekarze mogli się uczyć od ratowników :D .D obrze wiemy jacy z nami jeżdzą nie którzy owszem szacunek co do wiedzy i umiejętnośći ale większość to podstawowych rzeczy nie potrafi zrobić nie wspominając już o kulturze na wizycie szkoda słów
Zgłoś administratorowi
RKTS
0 #7 RKTS 2012-02-01 12:18
RATOWNIK-ratuje
lekarz-leczy ich miejsce w szpitalach ,przychodniach itp.Nie które co mądrzejsze pogotowia stawiają na ratowników zostawiając minimalną liczbę zespołów S
Zgłoś administratorowi
marcin1975rm
0 #8 marcin1975rm 2012-02-01 15:12
Cytuję RKTS:
Nie które co mądrzejsze pogotowia stawiają na ratowników zostawiając minimalną liczbę zespołów S

Akurat o liczbie zespołów P i S decyduje kto inny.
Zgłoś administratorowi

Aby dodać komentarz, zaloguj się!

 

Don't have an account yet? Register Now!

Sign in to your account