W przychodni szpitala im. Jędrzeja Śniadeckiego w Nowym Sączu zasłabł mężczyzna. Życie uratowali mu miejscowi strażacy wezwani na pomoc przez pogotowie ratunkowe!
W środę po godz. 9 rano strażacy z Nowego Sącza odebrali dramatyczny telefon od dyspozytora pogotowia ratunkowego z Tarnowa. Prosił, by jak najszybciej podjechali do sądeckiego zespołu przychodni specjalistycznych przy al. Wolności należących do miejscowego szpitala. Pacjent jednej z poradni nagle zasłabł, a reanimacja najwyraźniej nie szła w sposób zadawalający, bo pracownicy przychodni wzywali karetkę pogotowia.
Przyczyną zasłabnięcia mężczyzny prawdopodobnie było zatrzymanie akcji serca. Choć na miejscu reanimowało go trzech lekarzy, ich starania okazywały się niewystarczające. - Tymczasem wszystkie karetki w Nowym Sączu były już w drodze do pacjentów. Najpierw próbowaliśmy ściągnąć ambulans z podsądeckiej Łososiny, ale na jego przyjazd trzeba by zbyt długo czekać - mówi Kazimiera Kunecka, szefowa stacji pogotowia w Tarnowie. - Stąd błyskawiczna decyzja dyspozytora o ściągnięciu strażaków.
Strażacy wyposażeni i przygotowani
Wybór okazał się właściwy. - Wszyscy strażacy są przeszkoleni w udzielaniu pierwszej pomocy, wielu ma nadobowiązkowe uprawnienia ratowników medycznych. Dodatkowo nasza jednostka wyposażona jest w defibrylatory. Jesteśmy przygotowani do radzenia sobie w takich sytuacjach - mówi kpt. Sebastian Woźniak, rzecznik komendy wojewódzkiej straży w Krakowie.
Więcej: krakow.gazeta.pl
Komentarze
Swoja droga trzech lekarzy sobie nie radzi? Ciekawe co na to dyrektor szpitala w Nysie....
Lepiej do pacjentów niż do kotków na drzewach...
Zgroza !