Jacek Grad, wracając z banku, zauważył mężczyznę, leżącego na przystanku MPK przy al. Armii Krajowej. Postanowił wezwać pomoc. - Zadzwoniłem pod numer alarmowy 112 - wspomina. Nie spodziewał się, że będzie odsyłany od służb do służb, zanim przyjedzie ambulans. Mężczyzna, któremu próbował pomóc, niestety zmarł.
Był czwartek, 7 stycznia, po godzinie 13. Pan Jacek przechodząc koło przystanku MPK przed budynkiem AB Centrum zauważył leżącego mężczyznę. Wyjął telefon komórkowy i zadzwonił pod numer alarmowy 112. Dyspozytorka kazała mu jednak zadzwonić do straży miejskiej. Pan Jacek w stresie zapomniał numer telefonu, więc zadzwonił po policję. Dodaje, że zanim na miejscu zjawił się radiowóz, zatrzymał się jeden z kierowców i mu pomagał. - Ten mężczyzna jeszcze żył, próbował kłaść się na plecach, a wtedy krztusił się. Razem układaliśmy go na boku, w bezpiecznej pozycji - wspomina pan Jacek.
Wrocławianin twierdzi, że policjanci przyjechali po około 40 minutach. Według policji, interwencję znacznie wcześniej podjęli policyjni wywiadowcy, którzy przejeżdżając obok, zauważyli niepokojącą sytuację i zatrzymali się. - Policjanci wezwali pogotowie, podjęli też akcję reanimacyjną i kontynuowali ją do przyjazdu ratowników - mówi nadkom. Krzysztof Zaporowski z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji. To akurat potwierdza wrocławianin i podkreśla, że policjanci przez radio dopytywali, kiedy karetka przyjedzie. Mężczyzna zmarł. Jego ciało skierowano do zakładu medycyny sądowej na sekcję zwłok, która wyjaśni, co było przyczyną zgonu.
Czytaj więcej: gazetawroclawska.pl
Wrocław: Mężczyzna zmarł na przystanku, bo za długo czekał na karetkę
- Szczegóły
- RatownikPL
- Kategoria: AKTUALNOŚCI PRASOWE
- Odsłony: 1611
Komentarze