Pacjent szpitala w Rudzie Śląskiej wyrwał sobie dreny, zdemolował kuchnię i wymachiwał nożami. Policjanci próbowali go obezwładnić, używając gazu, a później pałki. W końcu oddali strzały. 56-latka nie udało się uratować - poinformował portal gazeta.pl
W całej tej sprawie dużo jest niewiadomych. Wiadomo, że mężczyzna przebywał w rudzkim szpitalu od niedzieli. Wieczorem przywiozło go tu pogotowie ratunkowe z raną kłutą pod pachą.
Nie wiadomo, kto i dlaczego go zranił, bo lekarzom, którzy go o to wypytywali, nic nie chciał mówić. Prosił, żeby nie zawiadamiać policji. Był osłabiony, ale przytomny. Żaden wielkolud, raczej średniej budowy - ten szczegół warto dodać, zważywszy na to, co się później stało.
W nocy został operowany i umieszczony w sali z jeszcze jednym pacjentem. Niecałą dobę po operacji wydarzenia potoczyły się błyskawicznie.
- Mężczyzna zaczął wyrywać założone wenflony, dreny, zrywać opatrunki. Personel próbował go uspokajać. Pacjent stawał się jeszcze bardziej agresywny. Wówczas lekarz dyżurny przed godziną 22.00 zadzwonił po policję - mówi Andrzej Gąska, rzecznik komendy wojewódzkiej policji w Katowicach.
Dlaczego gaz nie zadziałał?
O tym, co działo się dalej, wiemy tylko z relacji policji. Pracownicy szpitala nie chcą się wypowiadać w tej sprawie. Dziennikarzom nie wolno wchodzić na teren szpitala, rozmawiać z innymi pacjentami. Jak więc doszło do tego, że 56-letni pacjent zmarł? - Gdy dwaj policjanci byli już w szpitalu, okazało się, że pacjent uciekł. Wcześniej zdemolował szpitalną kuchnię. Zabrał z niej dwa noże. Krwawił, zostawił ślady - mówi Gąska.
Czytaj więcej: gazeta.pl, fot. archiwum
Komentarze
Bo są jednostki chorobowe w psychiatrii gdzie człowiek jest na tyle mocno pobudzony że gaz nie robi na nich większego wrażenia, podobnie jest u osób które zażyły amfetaminę... można wypsikać na nich cały spray z gazem a i tak Ci wpierd..i