Drugiego maja zacznie dyżurować po zimowej przerwie ratownik medyczny na motocyklu. W godz. 7-19 od poniedziałku do piątku będzie pomagać olsztynianom i turystom
- Oznakowana motokaretka wyposażona jest w sprzęty niezbędne do udzielania pomocy w stanach zagrożenia życia lub zdrowia, m.in. w defibrylator, jak również w system łączności, dzięki czemu jest w stałym kontakcie z dyspozytornią medyczną - mówi Maja Bezuch, rzeczniczka olsztyńskiego pogotowia.
- Motocykl jest w stanie szybciej dotrzeć do pacjenta, ponieważ nie musi stać w korkach, może także sprawniej dojechać w takie miejsca jak parki czy skwery, a jeśli potrzebne jest przewiezienie pacjenta, ratownik udzieli niezbędnej pomocy i wezwie karetkę, która zabierze osobę poszkodowaną do szpitala - dodaje.
Mieszkańcy Olsztyna już przywykli do jednośladowej karetki, która na sygnale mknie po ulicach. Honda transalp zaczęła dyżurować 4 maja 2010 r. Miała jeździć do pacjentów do końca września, ale z racji korzystnej pogody przedłużono ten termin o dwa tygodnie. - Przez pięć miesięcy ratownik na motocyklu 29 razy udzielił pomocy medycznej, z tego 12 razy interweniował przy wypadkach komunikacyjnych - mówiła Magdalena Zakrzewska, wicedyrektor olsztyńskiego pogotowia ds. lecznictwa. - Pozostałe zdarzenia dotyczyły zasłabnięć i omdleń na ulicach lub w parkach.
W kolejnych latach motocykl był wysyłany znacznie częściej do najróżniejszych zdarzeń. Jak informuje rzeczniczka pogotowia, w sumie w czasie poprzednich trzech sezonów wyjeżdżał ponad 500 razy.
Ta liczba jest dowodem na zasadność starań, jakie jeszcze w 2005 r. zaczął Marek Myszkowski, dyrektor olsztyńskiej stacji, który podkreślał, że oprócz krótszego czasu dojazdu do zdarzenia ważne są niższe koszty eksploatacji motocykla ratunkowego, który jest dziesięciokrotnie tańszy od zwykłej karetki. W tych wysiłkach wspierała go "Gazeta Wyborcza Olsztyn". Przez kolejne lata szukał możliwości umieszczenia motocykla w systemie ratowniczym, który nie przewidywał takiego rodzaju pojazdu, a sponsorów gotowych do wyłożenia pieniędzy, jak w Krakowie i Gdańsku, nie było.
Więcej: olsztyn.gazeta.pl