- Zreorganizujemy pracę dyspozytorów pogotowia, by uniknąć jakichkolwiek opóźnień w wysyłaniu karetek - zapowiada Szymon Ogłaza, dyrektor gabinetu wojewody, nadzorujący system ratownictwa na Opolszczyźnie. Uważa jednak, że zarzuty wobec nowego systemu ratownictwa są przesadzone.
Rozmowa z Szymonem Ogłazą, dyrektorem biura wojewody, nadzorującym system ratownictwa medycznego na Opolszczyźnie
Beata Łabutin: Nyski starosta wskazuje wiele wad nowego systemu dysponowania karetkami.
Szymon Ogłaza: Za kilka dni dojdzie do spotkania zarządu powiatu nyskiego ze służbami wojewody i dyrekcją Opolskiego Centrum Ratownictwa Medycznego. I bardzo dobrze, bo z tego, co mówi pan starosta, wynika - z całym szacunkiem - że nie do końca rozumie, jak system ratownictwa funkcjonuje.
Dlaczego wojewoda zorganizował spotkanie na temat funkcjonowania systemu ratownictwa dopiero po tragicznej śmierci ciężarnej Anny z Goświnowic, skoro już wcześniej powiat nyski narzekał na ten system?
- Spotkanie nie ma związku z tym zdarzeniem. My także dowiedzieliśmy się o tej wstrząsającej historii dopiero 5 lutego, tak jak wszyscy inni. Zaproszenie jest odpowiedzią na stanowisko zarządu powiatu nyskiego, w którym zawarł on swoje wątpliwości i wyraził niepokój co do sposobu dysponowania karetkami.
No właśnie. Jednym z zarzutów jest to, że karetki na terenie powiatu nyskiego przejechały w okresie od 20 grudnia do 7 stycznia o 2,5 tys. km więcej niż w analogicznych okresach poprzednich lat.
- No tak, to fakt. A wniosek można wysnuć z tego taki, że przejechały więcej, bo błądziły. Otóż nie. Przejechały więcej kilometrów, bo więcej było wezwań. A wynikało to z dwóch powodów: po pierwsze, więcej było zachorowań na grypę, i to w okresie świątecznym, a działalności opieki nocnej i świątecznej w Nysie można sporo zarzucić.
Po drugie, postanowiliśmy, że w początkowym okresie działania systemu po nowemu przyjmujemy założenie, że aby uniknąć ewentualnego przeoczenia, lepiej w wątpliwych sytuacjach też wysyłać karetki. To miała być swego rodzaju prewencja. Pan starosta mówi o błędnych decyzjach dyspozytorów. Otóż jeśli uznać za błędy nadmierne wysyłanie karetek, to tak można to widzieć. Żadna z karetek jednak nie błądziła, nabijając kilometry.
Czytaj więcej: opole.gazeta.pl
Komentarze
Proszę mi odpowiedzieć, kto dopuścił się tak wielkich zaniedbań i naraził bezpieczeństwo mieszkańców Polski na ten haniebny niedopracowany wynalazek, kto odważył się eksperymentować na polakach?????
Kto odpowiedzialny jest, za wyrzucone w błoto pieniądze?