Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Mieszkaniec Rumi - były dyspozytor pogotowia ratunkowego w Bytowie - oskarżony o niewysłanie karetki pogotowia do chorej, która umarła w drodze do szpitala (transportował ją mąż), nie stawia się na wezwania bytowskiej prokuratury. Z tego powodu sprawa stoi w miejscu, zamiast trafić do sądu. Prokurator chce podjąć decyzję o siłowym doprowadzeniu.

Śledztwo podjęto w lipcu tego roku. Prokuratorzy sprawdzają, czy były pracownik szpitala jest winny zgonu 61-letniej Kazimiery Brożek ze wsi Laski (gm. Kołczygłowy). Rozwikłanie sprawy utrudnia sam podejrzany.

- Wykonywane są czynności z udziałem osoby, w sprawie której wydano postanowienie o przedstawieniu zarzutów, jednak jest problem ze skutecznym wykonaniem tych czynności - przyznaje Ryszard Krzemianowski, szef bytowskiej prokuratury. - Podejrzany nie stawia się na wezwania. W związku z tym przesłaliśmy akta o pomoc prawną do prokuratury w Rumi, ze względu na miejsce zamieszkania podejrzanego - dodaje.

Byłemu dyspozytorowi grozi do 3 lat pozbawienia wolności.

- Postępowanie wszczęto z art. 162 paragraf 1 kodeksu karnego w sprawie nieudzielenia w dniu 14 marca pomocy człowiekowi znajdującemu się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia - mówi bytowski prokurator.

Jeżeli podejrzany w dalszym ciągu nie będzie się stawiał na wezwania, zostanie wydana decyzja o doprowadzeniu go siłą.

- Czekamy na wykonanie czynności przez jednostkę w Rumi. Następnie będziemy wykonywali czynności kończące całe postępowanie. Jeżeli nie będzie wniosków dowodowych ze strony osoby podejrzanej, które wymagałyby uwzględnienia, to będziemy robić wszystko, by do końca tego miesiąca zakończyć postępowanie - wyjaśnia Krzemianowski.

Mąż zmarłej kobiety obwinia dyspozytora pogotowia ratunkowego, który w krytycznym momencie nie wysłał karetki do umierającej żony. Działo się to w marcu tego roku.

Pani Kazimiera zmarła w samochodzie, którym mąż wiózł ją do miasteckiego szpitala. Jan Brożek wcześniej wezwał pogotowie. Ku jego zaskoczeniu dyspozytor poinformował go, że nie może w tej chwili pomóc, bo… nie ma wolnej karetki.

38-letni dyspozytor nie jest już pracownikiem bytowskiego szpitala. Stracił pracę w czerwcu br., kiedy to przyłapano go w pracy pod wpływem alkoholu. Mężczyzna miał 1,5 promila w organizmie.

Źródło: dziennikbaltycki.pl

Twoja reakcja na artykuł?

Aby dodać komentarz, zaloguj się!

 

Don't have an account yet? Register Now!

Sign in to your account