Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

W izbie przyjęć pogotowia zamiast pomocy otrzymała kilka cierpkich uwag. Z bólami przez długie korytarze doszła na oddział ginekologii. Stąd trafiła do jarosławskiego szpitala. – A mogło być różnie. Godziny porodu nikt sobie nie wybiera – mówi teściowa pacjentki.

Barbara Dobek z Gorliczyny czekała na swój trzeci poród. We wtorek, 14 czerwca, około południa rozpoczęły się bóle. – Były delikatne. Poczekałam na męża. Wrócił po czternastej. Został z dwójką dzieci, a ja ze szwagierką Iwoną pojechałyśmy do szpitala. Wiedziałam, że w przeworskim szpitalu dezynfekują salę porodową. Ale lekarz prowadzący kazał się tam zgłosić. Obiecał, że mnie zbada i odeśle karetką do innego szpitala – opowiada. Obie kobiety poszły na oddział patologii. Zastały tam zamknięte drzwi. Udały się więc do pogotowia ratunkowego, a tu spotkała je niemiła niespodzianka.

– Panie w izbie przyjęć nie były zainteresowane udzieleniem pomocy. Na nic były moje tłumaczenia, że bóle się nasilają, a trzeci poród może odbyć się szybciej. Upierała się, żebym zorganizowała sobie prywatny transport albo poszukała prywatnej kliniki – tłumaczy pani Barbara.
Dyrektor Samodzielnego Publicznego ZOZ w Przeworsku Józef Więcław przeprasza za tę sytuację. – To jest słowo przeciw słowu. Pani mówi swoje, a personel swoje. Przeanalizowałem całą sytuację i nie znalazłem żadnych błędów medycznych.

Źródło: zycie.pl

Don't have an account yet? Register Now!

Sign in to your account