Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Dwanaście godzin od rana, a potem dwanaście w nocy. Praca na dwa etaty. Kierowcy karetek pogotowia ratunkowego chwytają się każdej możliwości, by dorobić i trudno im się dziwić. Jeżdżą i w "erkach", i w taksówkach. W stacjach pogotowia zatrudnieni są na kontrakty. A to otwiera przed nimi możliwość dorobienia do pensji. Tymczasem policja alarmuje - wycieńczeni kierowcy na dwóch etatach to po prostu zagrożenie dla życia pacjentów.

Dorabianie do pensji to chleb powszedni, bo wymagania na stanowisko kierowcy "erki" nie są po prostu zbyt wygórowane. Sytuacja miała się zmienić, ale ustawa, która na kierowców karetek nakłada obowiązek zaliczenia egzaminu doskonalenia techniki jazdy i testu z przepisów drogowych wejdzie w życie dopiero w 2013 roku. Mimo że obowiązywać miała już teraz.

- Na razie więc, by zostać kierowcą karetki, wystarczy mieć ukończone 21 lat, prawo jazdy kategorii "B", bo karetka to przecież pojazd do 3,5 tony oraz ważne badania lekarskie i psychologiczne.

Nie ma mowy o jakimkolwiek stażu, którym powinien legitymować się kierowca - przyznaje Maciej Milewski, kierownik działu transportu medycznego w Rejonowej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Poznaniu.

W stacji przy Rycerskiej kierowcy pracują w "cyklach" dwunastogodzinnych. Część zatrudniona jest na etatach, część - na
kontraktach.

W "prywatnym pogotowiu" Falck, które w Poznaniu ma trzy tzw. karetki systemu (czyli po prostu ratownictwa medycznego - przyp. red.) obowiązuje zasada: trzynaście godzin przerwy między kolejnymi dyżurami kierowcy karetki. Jak jest jednak w praktyce?

- Tej zasady się trzymamy, bo tego wymagają przepisy - mówi Grzegorz Mielczarek z firmy Falck. - To, co pracownicy robią w czasie wolnym, to już jednak ich własna decyzja. Nie mamy możliwości sprawdzenia, czy dorabiają po pracy w pogotowiu w jakikolwiek sposób.

To, co jest tajemnicą poliszynela, potwierdzają sami właściciele korporacji taksówkarskich.

- W mojej korporacji jest czterech kierowców, którzy po godzinach pracy "na taksówce" jeżdżą jeszcze karetkami - przyznaje Jan Pawlak z Zrzeszenia Transportu Prywatnego, jednej z największych korporacji taksówkarskich w Poznaniu.



Przed pracą na dwóch etatach ostrzegają jednak policjanci. Ich zdaniem może to doprowadzić do tragedii.

- Tacy kierowcy są zagrożeniem nie tylko dla siebie, ale, przede wszystkim, dla innych uczestników ruchu drogowego. Zmęczenie i obniżona koncentracja mogą doprowadzić do wypadku - zauważa podkom. Bartosz Bieliński, zastępca szefa wielkopolskiej drogówki. - Porównałbym tę sytuację do niedawnej plagi kierowców TIR-ów, którzy pracowali do granic wytrzymałości, a w konsekwencji, po kilkunastu godzinach na nogach, zasypiali za kierownicą.

Kierowcy karetek prawdopodobnie będą jednak wciąż pracować ponad siły. Robią tak zresztą nie tylko w taksówkach. Ustawa o ratownictwie medycznym pozwala tym na etacie, pracującym cały dzień na jednej zmianie, brać sobie nocki. Ale już jako ratownicy medyczni na kontrakcie. Następnego dnia rano znów jeżdżą. Tym razem jednak jako pracownicy "erki. "
A warunek 12-godzinnego odpoczynku? Spełniony. Kierowca bowiem teoretycznie odpoczywa, choć w tym samym czasie pracuje jako ratownik. I odwrotnie.

Tomasz Nyczka


Chcesz skontaktować się z autorem informacji? Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Sami taksówkarze w tym dorabianiu nie widzą nic złego. I, rzecz jasna, podnoszą głównie argumenty finansowe.

- To, co robię w moim prywatnym czasie, to już wyłącznie moja sprawa. Skoro mam taką możliwość i mogę to fizycznie wytrzymać, to będę jeździł dwoma autami. Tym bardziej że zarobki kierowców są śmiesznie niskie - mówi jeden z kierowców, który pracuje w dużej poznańskiej korporacji i w karetce jednocześnie.

Czytaj więcej: gloswielkopolski.pl

Don't have an account yet? Register Now!

Sign in to your account