Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

W przypadku udaru przy udzielaniu pomocy liczy się czas. W brodnickim szpitalu nie ma specjalistycznego oddziału, chorzy trafiają aż do Grudziądza i to po wielu godzinach, bo często tyle muszą czekać na karetkę transportową. Opisywany przez nas ostatnio pacjent z udarem zmarł

Jabłonowianin Roman Grążawski, o którego wypadku i doznanym udarze pisaliśmy, zmarł w szpitalu w Grudziądzu w dniu ukazania się naszego tekstu. W marcu na udar w podobnych okolicznościach zmarła Teresa Ziembicka z Grabówca. W sprawach leczenia udaru w Brodnicy zgłosiła się też do nas inna mieszkanka stolicy powiatu.
- W piątek 10 sierpnia dostaliśmy telefon ze szpitala, że brat umiera - mówi pogrążona w rozpaczy siostra zmarłego Romana Grążawskiego.- Poinformowano nas, że odłączają aparaturę i mamy godzinę czasu, aby dojechać do Grudziądza i pożegnać brata. To była bardzo przykra, ciężka sytuacja, brat umierał i nic nie dało się już zrobić. W wypisie napisali, że przyczyną śmierci był udar, zatrzymanie krążenia oraz obicie na skutek wypadku samochodowego. Nie mogę się z tym pogodzić - dodaje. - Z tego co się dowiedziałam, istniały dwa wskazania do szybkiego transportu mojego brata do szpitala w Grudziądzu w dniu wypadku: po pierwsze udar, a po drugie był ofiarą wypadku drogowego. Uważam, że dlatego zmarł, bo czekał w ciężkim stanie ponad dwie godziny na karetkę transportową.
Jak twierdzą lekarze, w przypadku udarów liczy się czas. Im szybciej pacjent dostanie się na specjalistyczny oddział udarowy z odpowiednim wyposażeniem, tym większe szanse ma na przeżycie. Niewykluczone, że w przypadku Romana Grążawskiego ten czas okazał się zbyt długi i uniemożliwił skuteczną pomoc.
Podobnie było  w Grabówcu

- Babcia upadła w łazience, nie mogła się podnieść - opowiada wnuk Teresy Ziembickiej. - Miała lekki paraliż lewej strony. Była świadoma, rozmawiała z nami, nawet prosiła o szklankę wody, dopytywała, kiedy będzie karetka. Od razu zadzwoniliśmy po pogotowie. W zgłoszeniu wyraźnie podaliśmy, jaka jest sytuacja. Podejrzewaliśmy, że to udar, ponieważ w naszej rodzinie już był taki przypadek. Poinformowaliśmy dyspozytora o naszych podejrzeniach, a mimo to karetka jechała do nas ponad 40 min. Zabrali babcię do Brodnicy, to było rano, może koło dziewiątej, a dopiero po 15 była w Grudziądzu. Jak zobaczyłem babcię na OIOM-ie na oddziale udarowym, byłem w szoku. Jej stan był bardzo ciężki. Nie poznawała nikogo. Majaczyła, nie mogła nic jeść. To był okropny widok. Przepłakałem całą noc. Babcia zmarła 8 marca.
- Kiedy dostałam udar, miałam 64 lata - mówi Barbara Nadolska z Brodnicy. - To było w 2005 roku. Położyłam się odpocząć, zasnęłam, obudziłam się z niemocą mówienia. Pokazałam mężowi na migi, żeby mnie zawiózł do szpitala. Na izbie przyjęć odzyskałam mowę. Lekarka dyżurna powiedziała, że muszę zostać w szpitalu, to był piątek. Dopiero w poniedziałek po interwencji mojej córki zostałam już wtedy z prawostronną niemocą, paraliżem, przewieziona karetką transportową do szpitala w Grudziądzu na tomograf. Tam się mną zajęli i postawili diagnozę, że to udar. Do dziś mam poważne kłopoty ze zdrowiem po tym zdarzeniu. Przy udarach liczy się czas, rodzina mogła mnie zawieźć do Grudziądza w przeciągu dwóch godzin - kończy kobieta.
Skoro w przypadku udaru tak ważny jest czas, to czy nie ma możliwości szybszego dostarczania pacjentów do szpitala w Grudziądzu? Czy nie można zapewnić dodatkowej karetki, albo sprawniejszej obsługi śmigłowca? A może wystarczy stworzyć specjalistyczny oddział udarowy w brodnickiej lecznicy? Z tymi pytaniami zwróciliśmy się najpierw do dyrektora szpitala.

Dyrektor atakuje

W brodnickim szpitalu mamy lądowisko, na którym rzadko ląduje helikopter i mamy jedną karetkę interwencyjną, która jest na miejscu. Karetki transportowej nie ma. Trzeba czekać na tę z Grudziądza, która obsługuje także Świecie.
- To nie jest tak. Nie każdy może być transportowany - mówi dyrektor szpitala Marek Nowak. - Oczywiście liczy się czas, ale taka jest kolej rzeczy, że ludzie po udarach umierają. Udar to choroba z wysoką śmiertelnością. Ja od dwóch lat proszę powiat brodnicki, żeby stworzyli program i dali pieniądze na modernizację szpitala. Rada Powiatu odrzuca moje pomysły. Co mam jeszcze zrobić, biegać z chorągiewką po Brodnicy? - dodaje. - To jest wina władz, to brak ich zainteresowania. Nie mogę stworzyć oddziału udarowego na miejscu w Brodnicy, bo to są ogromne koszty, nie tylko w personelu, ale i sprzętu. W Grudziądzu w szpital inwestuje prezydent i rada miasta. Przez 6 lat w Brodnicy zainwestowano 2,2 mln zł, a w Grudziądzu 15 mln zł. Karetkę do Brodnicy ja kupowałem, miasto nic nie dało, a teraz mam kupić drugą, transportową? Tomograf do szpitala brodnickiego też ja kupiłem, raty płaci Grudziądz, ale pierwsi przy tomografie zdjęcia sobie robili radni brodniccy i starosta brodnicki. Trochę przyzwoitości! Ja już nie chcę Brodnicy, tam jest zła atmosfera, to że wyciągnąłem szpital od komornika nikt nie pamięta. Proszę mnie zacytować w całości. Ja się prasy nie boję.

Starosta odpowiada

- 7 marca 2006 roku powiat brodnicki zawarł z prezydentem Grudziądza umowę powierzenia prowadzenia szpitala prezydentowi Grudziądza, a dyrektorem szpitala jest dyrektor Marek Nowak - mówi starosta brodnicki Piotr Boiński. - To dyrektor dysponuje finansami szpitala, negocjuje kontrakty z NFZ i oczywiście wydaje te pieniądze tak, by zapewnić optymalną opiekę medyczną. Za organizację szpitala odpowiada dyrektor. Trudno w ogóle wyobrazić sobie, że starosta, który nie jest lekarzem, decydować będzie w sprawie transportu, czy leczenia pacjentów. Starosta, zarząd powiatu, radni powiatu mogą jedynie, w miarę możliwości, pomagać finansowo szpitalowi i tak właśnie się dzieje. Od roku 2006 powiat systematycznie dofinansowuje szpital brodnicki. Do końca 2011 r. przekazaliśmy dla szpitala ok. 8 mln zł na spłatę zadłużenia, inwestycje i inne wydatki szpitala, w roku 2012 już ponad 700 tys. Także budowa lądowiska była możliwa dzięki wkładowi powiatu. Ponad 800 tys. zł i środki RPO sprawiły, że zostało ono zbudowane. Dyrektor Marek Nowak nie występował do powiatu o dofinansowanie karetki transportowej - dodaje starosta. - Natomiast uważam, że lądowisko musi służyć zawsze, kiedy nie ma przeciwwskazań medycznych i trzeba ratować ludzkie życie. Po to wydaliśmy pieniądze, by takie bezpieczeństwo mieszkańcom powiatu zapewnić. A dyrekcja szpitala decyduje i pobiera wynagrodzenie za to, by ten cel realizować.
Celina Nałęcz

Źródło: czasbrodnicy.pl

Twoja reakcja na artykuł?

Komentarze  

ParamedicCBR
+2 #1 ParamedicCBR 2012-08-27 07:42
Jak zwykle, gdy nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze. A jak zwykle cierpi na tym pacjent...chyba władze zapominają z jakiej przepaści wyciągnął brodnicki szpital Nowak. Ale z kolei w CG też robią problemy jak się kogoś im wiezie.
Zgłoś administratorowi
marcin1975rm
0 #2 marcin1975rm 2012-08-27 12:27
W Brodnicy jest tomograf, więc jest też możliwość postawienia szybkiej diagnozy. W czym więc problem?
Zgłoś administratorowi

Aby dodać komentarz, zaloguj się!

 

Don't have an account yet? Register Now!

Sign in to your account