Ocena użytkowników: 2 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

ImageNie trzeba być twardzielem - trzeba być maniakiem - mówi dr Nabzdyk. Profesjonalna wiedza medyczna, sprawność fizyczna, szybkość, zdecydowanie, odpowiedzialność i odwaga - od cech ratownika medycznego często zależy los pacjenta. Również życie ratownika nierzadko narażone jest na niebezpieczeństwo, jednak coraz więcej młodych ludzi wybiera ten zawód.

-Tu nie chodzi o to, by być twardzielem. Trzeba mieć charakter, być odpornym, ale przede wszystkim trzeba być ludzki, być wyczulony na innych - mówi w rozmowie z MenStream.pl dr Andrzej Nabzdyk, pionier dolnośląskiego ratownictwa medycznego. Znany jest jako doskonały ratownik, szef zespołu, który, dwukrotnie zdobył mistrzostwo świata w ratownictwie medycznym. Od pewnego czasu jest również legendą wśród ratowników.

Legenda Ratowników

Tworzył podwaliny dla szkolenia podyplomowego pracowników ratownictwa medycznego. Na wszelkie sposoby stara się postawić polskie ratownictwo medyczne na światowym poziomie – mówią o nim koledzy. On sam woli raczej mówić o swojej pracy niż o sobie -Zadaniem pogotowia jest ratowanie ludzi, a każde wezwanie to walka o życie poszkodowanych i nie ma w nim miejsca na błędną ocenę sytuacji, tu trzeba być zdecydowanym – stwierdza ratownik.

Doktor Nabzdyk, 43 letni lekarz, był członkiem załogi Lotniczego Pogotowia Ratowniczego, obecnie pracuje w Pogotowiu Ratowniczym Wojskowego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu i szkoli młodszych kolegów. – Swoim uczniom mówię, że w tej pracy trzeba być „maniakiem”, trzeba mieć pasję. To nie jest zawód przynoszący wymierne korzyści materialne, tego nie robi się dla pieniędzy, to trzeba lubić – mówi dr Nabzdyk.

Dwa lata temu, dokładnie 17 lutego 2009 r. śmigłowiec wrocławskiego LPR, którego członkiem załogi był dr Nabzdyk uległ katastrofie. Leciał z do rannych w karambolu na autostradzie A4. Śmigłowiec MI2 rozbił się w okolicach Jarostowa - kilkaset metrów od miejsca wypadku. W katastrofie zginęli wówczas pilot śmigłowca oraz pielęgniarz. Jako jedyny ocalał Andrzej Nabzdyk.

- Z samego wypadku niewiele pamiętam, trzask i uderzenie - wspomina lekarz. Pomimo ciężkich ran dalej wykonywał obowiązki ratownika. Starał się kierować akcją ratunkową, instruując mieszkańców pobliskiego Jarostowa, naprowadzał przez telefon służby ratownicze na miejsce katastrofy. – Podobno wykonałem aż 81 rozmów z numerem ratunkowym 112, pamiętam co najwyżej pięć – dodaje.

Przeżył katastrofę i wrócił do pracy

Lekarz w ciężkim stanie trafił do szpitala. Stracił nogę. Pomimo tego nie poddał się. Dzięki pomocy lekarzy, wsparciu ludzi szybko zaczął wracać do zdrowia. Dostał również nowoczesną protezę, która jak sam mówi pozwoliła mu szybciej stanąć na nogi. Już w sierpniu wrócił do pracy. Na początek w niepełnym wymiarze, by po pewnym czasie powrócić, jako jego pełno wymiarowy pracownik szpitala.

-Już nie latam śmigłowcem, żałuję tego. Gdybym dziś miał wsiąść do maszyny, zrobiłbym to bez wahania. Jednak rodzina bardzo się temu sprzeciwiała. Poza tym moja sprawność fizyczna również stanowi pewną barierę. Nie jest dla mnie problemem wejść do śmigłowca przelecieć się, nie robi to na mnie wrażenia. Tylko potem trzeba wysiąść bardzo dynamicznie i szybko a dodatkowo wynieść ze sobą z 30 kilo sprzętu medycznego – mówi dr Andrzej Nabzdyk.

W czerwcu 2009 r. ratownik uhonorowany został Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski za ofiarną pracę na rzecz ratowania życia ludzkiego. Dodatkowo otrzymał nagrodę Wrocławia za to, że całą swoją aktywność zawodową poświęca ratowaniu ludzkiego życia oraz, że jest człowiekiem prawym, bezinteresownym i pełnym poświęceń.

Sam wydaje się trochę onieśmielony rozgłosem i skupieniem uwagi wokół jego osoby. -Zawsze byłem raczej typem samotnika. Miałem zapuścić brodę i wąsy, aby być trochę mniej rozpoznawalnym. Staram się unikać tego medialnego szumu, to trochę przeszkadza w życiu i w pracy - mówi.

Nie jestem twardzielem

Mino wszystko w oczach wielu lekarz pozostaje bohaterem, twardym facetem, który nie poddaje się nawet w najtrudniejszych sytuacjach.

-Nie mam się za twardziela, wielokrotnie ulegałem emocjom. Miałem sporo szczęścia. Teraz staram się jedynie normalnie żyć i pracować. Znam swoje ograniczenia, jestem wciąż w trakcie rehabilitacji. Dużo zależy jednak od tego, czy pogodzimy się z tym, że życie ma dla nas różne plany i trzeba stawić im czoła. Pesymizm niczego twórczego nie wnosi – stwierdza ratownik.

Obecnie doktor Nabzdyk wciąż pracuje jako lekarz Pogotowia, jeździ karetką, organizuje szkolenia, zatrudniony jest także w Miejskim Centrum Powiadamiania Ratunkowego. Oprócz tego robi specjalizację z medycyny ratunkowej. – Chyba jestem typem pracoholika- żartuje. Od czasu wypadku posunąłem się o etap dalej, stale się rozwijam.

Jego niepełnosprawność nie przeszkadza mu w pracy, jak sam mówi - często uwiarygodnia mnie to w oczach pacjentów, udaje mi się zarażać ich optymizmem. Wciąż jest bardzo aktywny, ćwiczy, chodzi po górach, próbuje wrócić do jazdy rowerem. - Sporty ekstremalne nie są już dla mnie, ale poza tym mogę wszystko – dodaje.

Źródło: menstream.pl

Don't have an account yet? Register Now!

Sign in to your account