Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Karetka pogotowia z Leszna w rejon dzisiejszego placu Unii Lubelskiej jechała 8 minut, na Pragę przez most Kierbedzia - 7, a na ulicę Kolejową - 9. Tak było w roku 1909.  Od 1903 r. siedziba warszawskiego Pogotowia Ratunkowego Towarzystwa Doraźnej Pomocy Lekarskiej mieściła się przy Lesznie, czyli dzisiejszej al. "Solidarności" w nieistniejącej już kamienicy pod nr. 58 (w 1939 r. po przeciwnej stronie ulicy otwarty został gmach sądów). W samochód pogotowie wzbogaciło się dopiero w październiku 1909 r. Auto podarował przemysłowiec Jan Briggs, współwłaściciel przędzalni wełny w Markach.

Karetka na wybojach

"Samochód wypróbował najprzód inż. Krzyżanowski, członek zarządu przędzalni. Później na szybkość i wytrzymałości - prezes i sekretarz zarządu, dopiero po zupełnym doprowadzeniu do sprawności oddano go Pogotowiu Ratunkowemu. Auto jeździ w godzinach od 11 rano do 11 wieczorem W okresie największej liczby wypadków. Po przyjęciu drugiego palacza jeździć będzie bez przerwy" - pisał "Kurier Warszawski"

Samochód wprawdzie przystosowany był do przewozu lżej rannych, jednak początkowo nie służył jako karetka, miał głównie pomagać w jak najszybszym dotarciu do poszkodowanego.

Dziennikarz gazety wybrał się samochodem z lekarzami. Wyjeżdżali m.in. za rogatki miejskie. Dziennikarz odniósł wówczas wrażenie, że stan podwarszawskich dróg jest bez porównania lepszy od tego, co działo się w samym mieście. Tu auto podskakiwało na wybojach i wpadało w wielkie dziury nawet przy głównych ulicach.

Z trąbką w dłoni

Dziś trudno w to uwierzyć, ale aż do schyłku wieku XIX Warszawa nie miała instytucji niosącej doraźną i bezpłatną pomoc osobom wymagającym szybkiej interwencji lekarskiej. Powstanie pogotowia w 1897 r., podobnie jak stworzenie kanalizacji miejskiej, elektryfikacja miasta, budowa tramwajów elektrycznych i telefonów - to jeden z najważniejszych warunków tworzenia nowoczesnego miasta. Warszawa stawała się nim właśnie na przełomie wieku XIX i XX.

Inicjatorami powstania pogotowia byli arystokrata Konstanty hr. Przeździecki oraz lekarz i działacz społeczny dr Józef Zawadzki. Zawadzki miał już doświadczenie, w 1890 r. praktykował w stacji ratunkowej w Wiedniu. Z kolei Przeździecki na własny rachunek sprowadził karetkę i sprzęt ratowniczy z Wiednia na Wystawę Higieniczną urządzoną w Warszawie. Projekt nowej instytucji sporządzili już w 1895 r. i wystąpili z nim do władz w Petersburgu. W styczniu 1896 r. ukonstytuował się już komitet organizacyjny, a 22 lipca 1897 r. na miasto wyjechał pierwszy ambulans.

"Tego pamiętnego dnia przechodnie ujrzeli szpitalnego typu karetkę, przystosowaną do umieszczania w niej w razie potrzeby chorego na noszach. Za matowymi szybami rysowały się niewyraźne sylwetki lekarza i sanitariuszy. Ostrym kłusem pary niedużych rączych koni mknęła przez ulicę na miejsce wypadku" - wspominał Wacław Rogowicz w książce "Warszawa wydarta niepamięci". Karetka miała na boku wymalowany znak czerwonego krzyża wpisany w sześcioramienną gwiazdę (znak pogotowia), jeździe towarzyszył dźwięk trąbki. "Trąbka Pogotowia, siedzący obok woźnicy sanitariusz sygnalizował przejazd i oczyszczał dla niego drogę. Ludzie stawali na chodnikach, oglądali się za znikającą w fali ruchu ulicznego niespodzianką i komentowali to pożądane zjawisko na warszawskim bruku. Wkrótce trąbka Pogotowia zdobyła sobie ogromną popularność wśród wszystkich warstw obywateli" - pisał Rogowski.

Do chwili, gdy w 1909 r. Briggs podarował samochód, pogotowie używało wyłącznie karetek konnych. Rok później w 1910 r. aut było już kilka i zrezygnowano z wyjazdów do wypadków ambulansami zaprzężonymi w konie.

Więcej: warszawa.gazeta.pl

Twoja reakcja na artykuł?

Aby dodać komentarz, zaloguj się!

 

Don't have an account yet? Register Now!

Sign in to your account