- Szczegóły
- dyspozytor
- Kategoria: AKTUALNOŚCI PRASOWE
- Odsłony: 4838
Spółka Szpitale Polskie S.A. zainwestowała w nowe karetki, które trafiły Szpitala Polskiego Sztum. Są to fabrycznie nowe pojazdy marki Volkswagen Crafter. Koszt zakupu wyniósł prawie 500 tysięcy złotych.
Szpital inwestował w tabor samochodowy również w ubiegłym roku. Zakupy dokonywane są celem wymiany zużytych ambulansów na nowocześniejsze egzemplarze. Nowe karetki już funkcjonują w ramach usług z zakresu medycyny ratunkowej świadczonych na rzecz mieszkańców powiatu sztumskiego. Szpital w Sztumie posiada obecnie cztery dobrze wyposażone ambulanse ratunkowe oraz karetkę transportową.
Szpital w Sztumie jest prowadzony przez spółkę Szpitale Polskie S.A. Umowa dzierżawy (operatorska) została podpisana w lipcu 2009 roku na 15 lat z możliwością przedłużenia na następne 5 lat. Szpital w Sztumie posiada 11 oddziałów (w tym m.in. neurologiczny i leczenia udarów, reumatologiczny i rehabilitacji), pracownię diagnostyki obrazowej i analitycznej, dział usprawnienia leczniczego oraz zakład opieki długoterminowej.
- Szczegóły
- dyspozytor
- Kategoria: AKTUALNOŚCI PRASOWE
- Odsłony: 4718
Auto, o którym mowa to fiat doblo maxi. Pojazd przygotowano do pełnienia nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej.
W ostatnich tygodniach nowa karetka trafiła nie tylko do Sokółki. Po jednym takim aucie otrzymały oddziały ratunkowe w Bielsku Podlaskim i Siemiatyczach. Dwa ambulanse przekazano dla stacji pogotowia w Białymstoku. Łaczny koszt zakupu pięciu nowych pojazdów to ok. 740 tys. zł.
Po raz ostatni sokólskie pogotowie otrzymało dwa specjalistyczne ambulanse w styczniu 2010 roku. Jeden został w Sokółce, drugi pojechał do Dąbrowy Białostockiej. Wówczas samochody, które trafiły do powiatu sokólskiego, zakupiono w ramach Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko. Ze środków unijnych przeznaczono na ten cel 2 mln 276 tys. zł.
- Szczegóły
- dyspozytor
- Kategoria: AKTUALNOŚCI PRASOWE
- Odsłony: 5669
Mają nowoczesny sprzęt do ratowania życia. Problem w tym, że nie wiedzą gdzie... Mowa o szczecińskich instytucjach i urzędach. Część z nich od kilku lat posiada automatyczne defibrylatory. Urządzenia powinny znajdować się w widocznych i dostępnych miejscach.
Tymczasem o ich istnieniu mało kto wie.
Zdaniem Roberta Grabowskiego z biura prasowego urzędu, w szczecińskim magistracie jest bezpiecznie: - W budynku Urzędu jest defibrylator, ma go Straż Miejska i to nie ma problemu, aby w razie potrzeby został użyty. W tym roku planujemy zakup jeszcze jednego urządzenia do Biura Obsługi Interesantów - tłumaczy Robert Grabowski.
Jednak w sali Urzędu, gdzie obsługiwani są interesanci, nikt o urządzeniu nie wie.
- Ja nie wiem, ale może są osoby, które o nim wiedzą - mówi kierownik Biura Obsługi Interesantów, Izabela Matuszczak. - Natomiast nie było rozmowy o tym, że Straż Miejska ma takie urządzenie. Na pewno przekażę tę informację swoim pracownikom.
Defibrylator ma też szczecińska policja. Gdzie on jest? Zapytaliśmy w biurze prasowym: - Znajduje się w referacie wodnym wydziału prewencji Komendy Miejskiej Policji w Szczecinie - mówi Mirosława Rudzińska.
- Szczegóły
- dyspozytor
- Kategoria: AKTUALNOŚCI PRASOWE
- Odsłony: 5240
– Wykonując masaż serca, można uratować życie osobie, u której ustało krążenie i oddychanie – powiedział Robert Gałązkowski, który jest jednym z laureatów nagrody przyznawanej przez Fundację im. Hanki Bożyk „Pogotowie Ratunkowe-dlaczego nie zdążyło?”
Fundacja chce nagłaśniać przypadki ratowania ludzkiego życia. W tym roku nagrodziła także m.in.: policjanta, który dzięki metodzie sztucznego oddychania ocalił życie ofierze wypadku oraz studentkę, która uratowała tonących.
Dyrektor LPR podkreślił, że od momentu zatrzymania krążenia czy oddechu średnio po czterech minutach zachodzą nieodwracalne zmiany w mózgu człowieka. Tymczasem pogotowie ratunkowe nie jest w stanie dotrzeć do każdego miejsca w tak krótkim czasie.
– Żaden system ratownictwa nie będzie w pełni skuteczny bez pomocy świadków wypadku, zwykłych przechodniów – zaznaczył. Wskazał, że podstawą przy ratowaniu jest masaż serca i udrożnienie dróg oddechowych.
- Szczegóły
- dyspozytor
- Kategoria: AKTUALNOŚCI PRASOWE
- Odsłony: 5003
Lądowisko w Grudziądzu jest pierwszym w Polsce lądowiskiem zbudowanym na dachu szpitala. Tu dowóz karetką do budynku nie będzie już potrzebny. Budowę dofinansowała Unia Europejska.
- Na tym obiekcie będzie zamontowana kamera meteo, więc pilot będzie widział stan nawierzchni lądowiska - wyjaśnia Marek Nowak, dyrektor szpitala specjalistycznego w Grudziądzu.
Lotniska jak grzyby pod deszczu
Od ubiegłego roku nocne lotniska dla śmigłowców LPR - tak, jak ten w Grudziądzu - działają także w Sosnowcu i Bielsku Białej. Do nocnych lotów przygotowuje też szpital przy ulicy Banacha w Warszawie. Lotnisko będzie gotowe za miesiąc.- Wykorzystanie środków unijnych skutkuje. Tych lądowisk jest coraz więcej, a potrzeba trzech, czterech w województwie. Całodobowych - mówi dr Robert Gałązkowski, dyrektor lotniczego pogotowia ratunkowego w Warszawie.