Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

To dyspozytorzy zawiedli w głośnej sprawie nieprzytomnego mężczyzny, który w centrum Poznania przez ponad 2 godziny czekał na przyjazd karetki. Takie są wnioski służb wojewody wielkopolskiego, które przyjrzały się wydarzeniom z 8 lipca.

Wojewoda Piotr Florek zwrócił się do marszałka województwa z prośbą o podjęcie działań, które wyeliminują w przyszłości zdarzenia podobne do tego z 8 lipca. Mężczyzna stojący na przystanku autobusowym „Małe Garbary” w pewnym momencie stracił przytomność i się przewrócił. Na pomoc ruszyli przechodnie. Jednym z nich był ratownik medyczny, który znalazł się na przystanku zupełnym przypadkiem. On sam dzwonił po pogotowie 7 razy. Podobnie robili inni świadkowie. W sumie wykonali kilkadziesiąt połączeń, jednak za każdym razem słyszeli, że mają czekać. Karetka przyjechała dopiero około godziny 21. Prawie 2,5 godziny po zdarzeniu.

– Po przeprowadzeniu analizy dokumentacji – nagrań rozmów telefonicznych, kart zlecenia wyjazdu i medycznych czynności ratunkowych oraz wydruków z informatycznego systemu wspomagania dowodzenia PRM – stwierdzono, że postępowanie dyspozytorów było niezgodne z zapisami rozporządzenia ministra zdrowia w sprawie ramowych procedur przyjmowania wezwań przez dyspozytora medycznego i dysponowania zespołami ratownictwa medycznego – tłumaczy Tomasz Stube z wielkopolskiego urzędu wojewódzkiego.

Według służb wojewódzkich, dyspozytorzy nie przeprowadzili poprawnego wywiadu medycznego, nie zadysponowali zespołu ratownictwa medycznego, a także nie przekazali osobie dzwoniącej informacji o przyjęciu lub odmowie zadysponowania karetki.

Więcej: fakt.pl

Twoja reakcja na artykuł?

Aby dodać komentarz, zaloguj się!

 

Don't have an account yet? Register Now!

Sign in to your account