Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Lekarze w dużej prywatnej przychodni przez trzy lata leczyli sześciolatka. Nie wpadli na to, by przebadać chłopca tomografem, choć objawy wskazywały na zaburzenia neurologiczne. Gdyby nie ratownik pogotowia z wiedzą i intuicją, dziecko mogłoby dziś nie żyć.

Rodzice wezwali pogotowie w połowie marca 2013 r. Ratownik medyczny po obejrzeniu dziecka, które wymiotowało i skarżyło się na silny ból głowy, powiązał jego stan z chorobą neurologiczną. Po przewiezieniu chłopca do szpitala na Traugutta lekarze od razu skierowali chłopca na tomografię. Wynik był jednoznaczny: w móżdżku chłopca był pięciocentymetrowy guz. Lekarze zdecydowali, że konieczna jest natychmiastowa operacja. Zabieg określono jako ratujący życie.
To był dopiero początek leczenia. Sześciolatek spędził kilka tygodni w szpitalu, przeszedł chemioterapię i inne zabiegi.

Gdy stan dziecka się poprawił, rodzice wnieśli do sądu pozew przeciw lekarzom z prywatnej przychodni, w której rodzice leczyli chłopca od trzech lat.

Przepisał leki i magnez

W pozwie rodzice chłopca zaznaczyli, że od listopada 2010 roku leczyli syna prywatnie w Centrum Medycznym Enel-Med w Arkadach Wrocławskich. Niepokoiła ich niska odporność syna, który co rusz łapał infekcje i miał problemy z drogami oddechowymi. Już przy pierwszej wizycie lekarz zaznaczył, że węzły chłonne chłopca są powiększone, ale nie zlecił żadnych badań. Z czasem rodzice zorientowali się, że dziecko nienaturalnie wykręca szyję, że ma problemy z oczami, wadę postawy.

Zabierali więc syna na badania do ortopedy, okulisty czy alergologa. Żaden ze specjalistów nie zlecił badań, tylko przepisywał leki. Gdy w marcu 2013 r. dziecko zaczęło skarżyć się na bóle głowy i wymiotować, jeden z lekarzy zdiagnozował ostre zapalenie dróg oddechowych, ale jednocześnie zaznaczył, że ogólny stan dziecka jest dobry, więc przepisał leki i magnez. Nie zlecił jednak tomografii ani nawet morfologii krwi.

Kilka dni później stan chłopca pogorszył się tak bardzo, że rodzice wezwali pogotowie, a przybyły na miejsce ratownik uświadomił im, jak poważnie chory jest ich syn.

Cały tekst: wroclaw.gazeta.pl

Twoja reakcja na artykuł?

Aby dodać komentarz, zaloguj się!

 

Don't have an account yet? Register Now!

Sign in to your account