Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Nowy dyrektor poznańskiego pogotowia nakazał ratownikom medycznym, by wszystkich bez wyjątku pacjentów zawozili do szpitali - czytamy w portalu poznan.gazeta.pl. Tak samo jest w Warszawie. Ratownicy są wściekli. - Będziemy robić za tragarzy - denerwują się. - Chodzi mi przede wszystkim o bezpieczeństwo chorych - tłumaczy dyrektor pogotowia w Poznaniu Grzegorz Wrona.

Szpitale tymczasem boją się, że takich tłumów po prostu nie pomieszczą. - Największy problem będzie z nietrzeźwymi, bo straż miejska nie chce ich od nas odbierać i wozić do izby wytrzeźwień, nawet jeśli stan pacjenta na to pozwala. Robią to tylko wtedy, gdy pacjent się awanturuje. Jeśli jest spokojny, często zwyczajnie blokuje miejsce na oddziale ratunkowym innym chorym, którzy często bardziej potrzebują pomocy - mówi Alina Łukasik, ordynator oddziału ratunkowego w szpitalu wojewódzkim przy ul. Lutyckiej w Poznaniu.

Ratownik w roli tragarza?

W aglomeracji poznańskiej są 22 zespoły ratownictwa medycznego, z tego osiem to zespoły specjalistyczne, czyli takie, w których jeździ lekarz. W pozostałych karetkach są tylko ratownicy medyczni.

To właśnie te zespoły mają rozwozić po szpitalach wszystkich pacjentów, do których wyśle ich dyspozytor. Wyjątkiem są sytuacje, gdy pacjent napisze oświadczenie, że do szpitala nie pojedzie.

- Teraz jesteśmy sprowadzeni do roli siły roboczej, tragarzy po prostu. Długo uczymy się zawodu i nawet nie możemy zdecydować, czy zostawić w domu pacjenta z katarem - opowiada jeden z ratowników, rozżalony stanowiskiem dyrektora.
Alina Łukasik rozumie frustracje ratowników. - Moim zdaniem nie ma potrzeby wożenia każdego pacjenta do szpitala. A ratownicy są na tyle wykształceni i doświadczeni, by podejmować takie decyzje - zapewnia.

Czy SOR-y wytrzymają?

A jako szefowa oddziału ratunkowego dr Łukasik dodaje: - Od kilku dni widać, że karetki przywożą więcej pacjentów. A chorych i bez tego wciąż przybywa - od początku roku przyjęliśmy 4 tys. pacjentów więcej niż w tym samym okresie roku ubiegłego. Dziennie jest ich średnio 170 chorych, ale bywa, że nawet 220.

Zwiększenia liczby chorych spodziewają się też ordynatorzy innych poznańskich oddziałów ratunkowych. - Pytanie tylko, czy SOR-y to wytrzymają - zastanawia się Jacek Górny ze szpitala przy ul. Szwajcarskiej.

Pacjent jest najważniejszy

Sam Grzegorz Wrona tłumaczy swoje stanowisko przede wszystkim troską o pacjentów: - Chcę, żeby każdy chory mógł czuć się bezpiecznie. Jeśli dyspozytor medyczny uważa, że trzeba do chorego wysłać pogotowie, to znaczy, że jego stan jest poważny. Ratownicy medyczni mają tylko prawo udzielać pierwszej pomocy i stabilizować funkcje życiowe pacjenta podczas jego transportu do szpitala. Nie mają prawa kończyć interwencji w miejscu, do którego zostali wezwani - wyjaśnia szef pogotowia. - A nietrafna decyzja ratownika o pozostawieniu pacjenta w domu może rodzić konsekwencje prawne i to nie tylko wobec samego ratownika, ale i wobec pogotowia jako instytucji. A ja takiego ryzyka ponosić nie zamierzam.

Z kolei żale ratowników Wrona komentuje tak: - Ratownicy mogą tylko i wyłącznie wykonywać wymienione w ustawie procedury. A często uważają, że są też przygotowani do stawiania diagnozy. Tymczasem ani nie mają takiego prawa, ani odpowiednich umiejętności. I mówię to na podstawie swoich 30-letnich doświadczeń w pogotowiu.

Czytaj więcej: poznan.gazeta.pl

Don't have an account yet? Register Now!

Sign in to your account