Podczas akcji ratowniczej pod Szczekocinami strażacy w każdej sekundzie musieli podejmować trudne decyzje. Rozstrzygać komu pomóc natychmiast, a kogo zostawić bez pomocy.
Śląscy strażacy noc z 3 na 4 marca zaliczają do jednej z najtrudniejszych. - Najgorszy moment był wtedy, gdy wszyscy wokół błagali o pomoc, a nie wszystkim naraz dało się pomóc – opowiada starszy ogniowy Gunia. – Tłumaczy się takiemu człowiekowi, że za chwilę mu pomogę. Mówi się, że muszę tylko zobaczyć, co dzieje się z drugiej strony wagonu i zaraz do pani/pana wrócę – tłumaczy strażak.
Jednak szybki powrót nie zawsze jest możliwy. - Jeżeli ktoś ze mną rozmawia i jest w miarę świadomy, a widzę, że druga osoba leży, ma wiele ran, czy jest zmiażdżona to ta osoba, która jest świadoma i rozmawia ze mną może jeszcze poczekać. Natomiast osoba nieprzytomna, która ma wiele ran jest ważniejsza – wyjaśnia strażak. Zwierza się, że każdy tego typu wybór jest trudny. - Zostawiając kogoś na chwilę nie miałem pewności czy ten wagon się zaraz nie przewróci, nie złamie, nie zapali – przyznaje. - To są trudne decyzje, ale ktoś musiał je podjąć na początku – wyjaśnia.
Na miejscu katastrofy, jako pierwsi znaleźli się mieszkańcy okolicznych miejscowości. I to oni tak naprawdę udzielali poszkodowanym pierwszej pomocy. W zupełnych ciemnościach, bez profesjonalnego sprzętu pomagali wydostać się pasażerom z wraku. – Nie można tego opisać. To było straszne – wyznaje Marcin Kowalik, który brał udział w akcji ratowniczej. - Samo to, że jeden pociąg był wbity w drugi nie robiło tak naprawdę wrażenia. Najgorsze były krzyki ludzi. To było przerażające. Każdy był rozdygotany, bał się, ale każdy ślepo dążył do tego, żeby uratować tego drugiego człowieka – opowiada.
Tym samym młodszy brygadier Marek Fiutak zakończył akcję prowadzoną w Szczekocinach przez dwa dni. – W akcji wzięło udział 98 zastępów, prawie 500 strażaków, 32 zastępy OSP, 159 ratowników OSP, służby policji, 49 karetek pogotowia, 2 śmigłowce i bardzo dużo ludzi dobrej woli, którzy w tych pierwszych, ważnych chwilach bardzo nam pomogli – informuje strażak.
Dla wszystkich, którzy znaleźli się na miejscu katastrofy to była koszmarna noc.
Źródło: polskieradio.pl