Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Kilkaset akcji przeprowadzili od początku tego roku ratownicy z GOPR i TOPR. Kilkadziesiąt z nich dotyczyło poszukiwań osób, które zabłądziły w górach. Ratownicy przyznają, że te interwencje są bardzo kosztowne; ich zdaniem kosztami jednak nie można obarczać turystów.

Kwestie finansowania ratownictwa górskiego do niedawna regulowała ustawa o finansach publicznych oraz ustawa o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie. Środki na ten cel przekazywane były z budżetu państwa oraz pochodziły ze źródeł własnych organizacji. Obecnie przepisy te reguluje ustawa o bezpieczeństwie i ratownictwie w górach i na zorganizowanych terenach narciarskich, która weszła w życie w styczniu br. Zgodnie z nią akcje finansowane są w ramach dotacji celowych, przyznawanych z części budżetu państwa przez szefa MSW, z dotacji przydzielanych przez jednostki samorządu terytorialnego oraz z części opłat pobieranych za wstęp i udostępnienie wejścia do parku narodowego lub krajobrazowego, a także od sponsorów.

Od lat pojawiają się jednak głosy, że powinno być opracowane rozwiązanie umożliwiające pokrywanie kosztów akcji np. poprzez obowiązkowe ubezpieczanie się osób idących w góry. Tym bardziej, że koszt takiej akcji ratowniczej może wynieść nawet kilkaset tysięcy zł.

Pytana o sprawę rzeczniczka MSW Małgorzata Woźniak powiedziała PAP, że w resorcie nie są obecnie prowadzone prace nad nowymi rozwiązaniami w zakresie finansowania ratownictwa górskiego. Jak przypomniała, ustawa, która weszła w życie w styczniu, reguluje te kwestie. - Na pewno będziemy analizować, jak sprawdzają się zawarte w niej przepisy - dodała.

Jak podkreśla naczelnik podhalańskiej grupy GOPR Mariusz Zaród: - Jesteśmy powołani po to, aby nieść pomoc ludziom w górach, każdy ratownik-ochotnik, przystępując do służby, składa przysięgę, która mówi, że bez względu na porę dnia i warunki pójdzie ratować potrzebujących. Jesteśmy po to, żeby pomagać, nigdy nie mówimy uratowanym turystom, że są nieodpowiedzialni.

Według niego karanie turystów za nieuzasadnione wezwania ratownicze w górach mogłoby spowodować, że ci, którzy by potrzebowali pomocy, obawialiby się wezwania ratowników górskich. Mogliby przy tym ryzykować np. "samodzielnym zejściem z gór".

Podobnego zdania jest wieloletni ratownik, poseł PO Piotr Van der Coghen, ale - jak podkreśla - problem warto w jakiś sposób rozwiązać. - Sprawa jest bardziej skomplikowana, niż by się wydawało i tu nie ma prostego rozwiązania. Z punktu widzenia ludzi, którzy nie chodzą po górach, sprawa jest jasna. Jeśli ktoś idzie gdzieś i ryzykuje, a później oczekuje ratunku, to powinien być odpowiedzialny za to, co robi. Boję się jednak, że jeśli zostanie wprowadzona odpłatność za akcję, to będzie więcej tragedii - zaznaczył w rozmowie z PAP.

 

Czytaj więcej: krakow.gazeta.pl

Twoja reakcja na artykuł?

Aby dodać komentarz, zaloguj się!

 

Don't have an account yet? Register Now!

Sign in to your account