Od kwietnia nowoczesny śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego będzie dyżurować w nocy. Na razie lądować będzie w wyznaczonych miejscach, a nie na drodze przy wypadku.
Lotnicze Pogotowie Ratunkowe przesiadło się do nowoczesnych eurocopterów. Zastąpiły 30-letnie Mi-2.
W warszawskim pogotowiu nowa maszyna lata od marca ub.r. Dyżuruje od świtu do zmierzchu. Zimą dyżur kończył się już o godz. 15. Od kwietnia śmigłowce będą latać również w nocy. Dzięki temu pacjent szybciej dotrze do szpitala. Dla porównania - karetka w godzinę pokonuje 60 km, śmigłowiec ponad 200.
Loty nocne są możliwe, bo piloci pogotowia przeszli dodatkowe przeszkolenie. Mazowieckie gminy wyznaczyły miejsca, w których może lądować helikopter. Jest ich 70. W Mazowieckiem Urzędzie Wojewódzkim trwają właśnie spotkania z 300 dyspozytorami pogotowia ratunkowego z całej Polski. Każdy z nich dostanie mapkę z zaznaczonymi miejscami do lądowania.
- Dyspozytor to ważne ogniwo - podkreśla Agata Pawlak z Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. - To on będzie decydował, czy jest potrzebny śmigłowiec, czy wystarczy karetka. Tu chodzi nie tylko o skrócenie dojazdu do chorego, ale też o to, by pacjent jak najszybciej dotarł do szpitala, w którym mogą mu udzielić najlepszej pomocy.
W Warszawie maszyny mogą lądować przy dwóch szpitalach - Wojskowym Instytucie Medycznym oraz Centrum Zdrowia Dziecka. Lądowisko powstaje przy szpitalu na Banacha. Ma być gotowe za dwa miesiące.
Według danych wojewody w Warszawie średni czas od zgłoszenia do przekazania pacjenta do szpitala wynosi 1 godz. i 15 min. Aby szybciej udzielać pomocy, konieczne jest uruchomienie śmigłowców. Jeden jest w Warszawie, drugi w Płocku. Z warszawskiej bazy pogotowia w ciągu roku średnio dwa razy dziennie wzywany był eurocopter.
Źródło: wraszawa.gazeta.pl