Stowarzyszenie Metropolia Bydgoska protestuje przeciwko przeniesieniu dyspozytorni ratownictwa medycznego do Torunia.
W poniedziałek napisaliśmy, że dyspozytorzy z Torunia będą wysyłali karetki pogotowia do zgłoszeń z Bydgoszczy i całego województwa. Taką decyzję podjęła wojewoda Ewa Mes.
W tej sprawie interweniował już u ministra spraw wewnętrznych prezydent Rafał Bruski.
We wtorek protest podnieśli też członkowie Stowarzyszenia Metropolia Bydgoska. - Za lokalizacją dyspozytorni w Bydgoszczy przemawiają nie tylko niższe koszty jej powstania, ale również potencjał techniczny i logistyczny - przekonuje Eryk Bazylczuk, przewodniczący organizacji. - Stanowiska dyspozytorów istnieją już przecież w Bydgoskim Centrum Bezpieczeństwa.
Zgodnie z postanowieniem wojewody, w Bydgoszczy ma się mieścić Centrum Powiadamiania Ratunkowego - miejsce, w którym przyjmowane będą wszystkie zgłoszenia z numerów alarmowych, a potem kierowane do właściwych służb: policji, straży pożarnej, pogotowia ratunkowego. Natomiast o wyjeździe ambulansów ma już decydować Toruń. To oznacza, że widząc wypadek na Gdańskiej, będziemy musieli zadzwonić najpierw do bydgoskiego Centrum (numer 112), stamtąd zgłoszenie zostanie przekazane do Torunia, a potem w Toruniu dyspozytor będzie musiał zdecydować, skąd wysłać karetkę, i zadzwoni po nią z powrotem do Bydgoszczy.
Członkowie stowarzyszenia swój list z protestem wysłali do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. "Decyzja o umiejscowieniu dyspozytorni w Toruniu tym bardziej dziwi, że nie była ona konsultowana ani z władzami naszego miasta, ani z Wojewódzką Stacją Pogotowia Ratunkowego w Bydgoszczy" - napisali.