Straż miejska założyła blokady dwóm źle zaparkowanym ambulansom, a ich kierowcom dała mandaty. - To pojazdy jak każde inne, jeśli nie jadą na sygnale, nie mają żadnych przywilejów - tłumaczy Przemysław Piwecki, rzecznik straży miejskiej.
Do zdarzenia doszło w poniedziałkowe popołudnie na poznańskim Grunwaldzie, przy ul. Kłuszyńskiej. Auta stały w miejscu nieprzeznaczonym do parkowania, ale za to w pobliżu mieszkań kierowców. - Obaj byli wtedy na dyżurach: mieli być pod telefonem, ale mogli na wezwanie czekać w domach - tłumaczy Piotr Awuku, dyspozytor Kolumny Transportu Sanitarnego Triomed, do której należą samochody. To właśnie on zawiadomił TVN 24, które jako pierwsze podało informację o zdarzeniu. Straż miejską natomiast prawdopodobnie wezwali sąsiedzi.
Awuku przyznaje, że auta stały na chodniku, ale zapewnia, że przejścia nie blokowały. I wyjaśnia, że karetki Triomedu dyżurują na zlecenia szpitali: - W ramach tych umów wozimy pacjentów, krew i narządy do przeszczepów. Dlatego kierowcy muszą czekać na telefon i jechać, gdy trzeba. A z zablokowanym kołem jechać się nie da.
Przemysława Piweckiego te argumenty nie przekonują: - Te karetki często parkują przed przedszkolem i blokują ruch. Mieliśmy już w tej sprawie wiele skarg. Kierowcy po prostu uważali, że karetce nikt blokady nie założy. Zresztą, kilkanaście minut po naszej interwencji mieliśmy telefon z ostrzeżeniem, że sprawą zajmie się TVN, mamy tę rozmowę nagraną. Tymczasem karetka, która nie jedzie na sygnale, nie ma żadnych dodatkowych przywilejów.
Kierowcy ambulansów próbowali przekonywać do swoich racji strażników, którzy przyjechali zdejmować blokady, ale bez rezultatu. Piwecki: - Jeden z kierowców nie przyjął 100 zł mandatu, więc sprawa trafi do sądu.
Komentarze
chory kraj