Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

- Czuję się obrażona. Ten człowiek pisał nieprawdziwe komentarze dotyczące mojego życia prywatnego, upokarzał mnie jako lekarza - mówiła przed sądem Marta Solnica, dyrektorka świętokrzyskiego pogotowia.

We wtorek w Sądzie Okręgowym w Kielcach rozpoczął się proces o ochronę dóbr osobistych. Marta Solnica wytoczyła go ratownikowi medycznemu z Warszawy.

Jak mówiła podczas pierwszej rozprawy, nigdy tego człowieka nie widziała, nie był też on w siedzibie świętokrzyskiego pogotowia.

Sprawa związana jest ze zwolnieniem w okolicy świąt Bożego Narodzenia pięciu ratowników medycznych. Dyrektor Solnica uznała, że szkalują oni dobre imię instytucji i wysyłają anonimowe pisma do różnych instytucji. Ratownicy od tej decyzji odwołali się do Sądu Rejonowego w Kielcach, sprawa jest w toku.

 

Kolega po fachu stanął w obronie
O zwolnieniu ratowników było bardzo głośno. W ich obronie stanął kolega po fachu, ratownik z Warszawy. W internecie zamieścił cztery filmiki, w których w ostrych słowach wypowiadał się o Solnicy. – Nie tylko deprecjonował jej pracę, ale również używał wulgarnych słów. Mówił, że pani dyrektor stosuje „półubeckie metody”, a zarządzanie pogotowiem jest „kur...skie” – wyliczała Monika Kot, pełnomocniczka dyrektorki pogotowia, przepraszając, że musi przytaczać takie zwroty.

Solnica opowiadała, że w pogotowiu pracuje od 30 lat. Od 2012 roku jest dyrektorem naczelnym, a wcześniej przez 12 lat była wicedyrektorem ds. medycznych. Jest lekarką z dwiema specjalizacjami: z ratownictwa medycznego oraz anestezjologii i intensywnej terapii. Żaliła się, że ratownik podważał jej kompetencje, radząc w internecie, by przeszła kurs dla ratowników medycznych.

Uznała to za krzywdzące i obraźliwe
– Nigdy nie było żadnych zarzutów odnośnie do mojej pracy. Co więcej, w kraju jesteśmy uznawani za jedną z najlepszych stacji pogotowia – podkreślała.

Dlatego uznała słowa ratownika z Warszawy za krzywdzące i obraźliwe. Domaga się przeprosin i wpłaty 7 tys. zł na hospicjum w Kielcach.

Ratownik na rozprawę nie przyjechał. Mecenas Kot zauważyła, że nie odpisał na pismo procesowe, nie podjął również zawiadomienia o rozprawie. Dlatego pełnomocniczka dyrektorki pogotowia wniosła, by sąd wydał wyrok zaoczny.

Decyzja w tej sprawie powinna zapaść w ciągu dwóch tygodni.

Źródło: kielce.wyborcza.pl

Twoja reakcja na artykuł?

Aby dodać komentarz, zaloguj się!

 

Don't have an account yet? Register Now!

Sign in to your account