Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

W środę (4 lipca) policjanci na zlecenie Prokuratury Rejonowej w Pabianicach zatrzymali i doprowadzili do Prokuratury Rejonowej w Pabianicach 43-letniego Radosława M.

- Mogę na razie jedynie potwierdzić, że mężczyzna został zatrzymany w związku ze śledztwem prowadzonym w Pabianicach. Postępowanie zostało wszczęte po zawiadomieniu złożonym przez dyrektora jednej z łódzkich szkół średnich - mówi Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi.

Ratownik medyczny został przewieziony do Pabianic. Tutaj w czwartek czeka go przesłuchanie, w czasie którego usłyszy zarzut popełnienia przestępstwa o charakterze seksualnym. Mężczyzna został zatrzymany w Łodzi, jednak sprawa będzie prowadzona sąsiednim mieście, bo to właśnie tutaj miał popełnić jedno z przestępstw. Środowe zatrzymanie dopiero może być początkiem kłopotów 43-latka, który już ma na swoim sumieniu podobne sprawy.

 

 

Nie chcemy pracować z pedofilem

Pierwszy raz o Radosławie M. zrobiło się głośno kilkanaście lat temu. Wtedy to pracował w łódzkim pogotowiu ratunkowym, a dodatkowo był instruktorem ratownictwa w harcerstwie. Wtedy też okazało się, że podczas instruowania, jak się dowiedzieliśmy, wybierał do roli statystów tylko ładne harcerki. - Dziewczyny oskarżyły go o molestowanie. Stracił posadę instruktora w harcerstwie lecz nikt nie zrobił z nim porządku - mówi jeden z ratowników, którzy wówczas pracowali z nim w pogotowiu. Gdy afera wyszła na jaw, ratownicy w łódzkiej stacji zaczęli wywieszać plakaty na ścianach z napisem "Nie chcemy pracować z pedofilem". Mężczyzna musiał rozstać się z Wojewódzką Stacją Ratownictwa Medycznego w Łodzi.

Szybko jednak znalazł nowe zajęcie. Międzyszpitalny transport medyczny Radosław M. założył firmę transportu medycznego. Wiele osób ze środowiska medycznego twierdzi, że drogę ułatwiały mu koligacje rodzinne. Dzięki nim miał podpisać umowy na transport międzyszpitalny z kilkoma dużymi jednostkami w województwie łódzkim. Jednocześnie nie do końca spełniał standardy. - Nie jest tajemnicą np. to, że jego firma nie dysponowała odpowiednim sprzętem. Często też zatrudniał tylko tych, którzy nigdzie indziej nie znaleźli pracy - mówi ratowniczka, która krótko pracowała w firmie Radosława M. - Odeszłam, bo widziałam co robi i bałam się również o siebie - dodaje.

Czytaj więcej: dzienniklodzki.pl

Twoja reakcja na artykuł?

Aby dodać komentarz, zaloguj się!

 

Don't have an account yet? Register Now!

Sign in to your account