Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

W Pogotowiu mówią, że to dziś, ale tam już nikt tego nie pamięta. Pogotowie Ratunkowe świętuje swoje urodziny.

To zacznijmy od życzeń: 100% uratowań, 0 bezsensownych wyjazdów, mądrych kierowców na trasach przejazdów karetek, stabilnych źródeł finansowana, godnego wynagrodzenia, logicznej ścieżki rozwoju zawodowego i ciągłej sprawności w pracy, która czasem bywa niewdzięczna a na pewno jest bardzo stresująca i wyczerpująca.

Przy okazji nie zapominany tez o zespole Lotniczego Pogotowia Ratunkowego choć tu historia jest krótsza. Najlepsze życzenia zgodności startów i lądowań!
Warto też wiedzieć, że po wojnie ówczesny Zespół Lotnictwa Sanitarnego tworzył znakomity pilot, żołnierz Armii Krajowej i Powstaniec Warszawski – Tadeusz Więckowski pseudonimy Chrząszcz, Czumak.

Zaczęło się od trąbki

A raczej od starań lekarza i działacza społecznego Józefa Zawadzkiego. To on – wspólnie z arystokratą Konstantym hr. Przeździeckim – przygotował projekt nowej instytucji. Zawadzki miał już doświadczenie, bo praktykował w latach 1890 –1893 w stacji pogotowia w Wiedniu. Przeździecki zaangażował się finansowo – sprowadził do Warszawy sprzęt ratunkowy i karetkę. 22 lipca 1897 r. mieszkańcy stolicy mieli okazję zobaczyć i usłyszeć pierwszy ambulans – oczywiście konny. Obok woźnicy siedział sanitariusz, który trąbiąc, sygnalizował przejazd. Dla wszystkich było to niecodzienne zjawisko, które opisywał Wacław Rogowicz w książce „Warszawa wydarta niepamięci”:

(…) przechodnie ujrzeli szpitalnego typu karetkę, przystosowaną do umieszczania w niej w razie potrzeby chorego na noszach. Za matowymi szybami rysowały się niewyraźne sylwetki lekarza i sanitariuszy. Ostrym kłusem pary niedużych rączych koni mknęła przez ulicę na miejsce wypadku.
Trąbka pogotowia, początkowo wzbudzająca olbrzymią ciekawość, z czasem zyskała popularność wśród mieszkańców. Na jej dźwięk ludzie rozstępowali się, umożliwiając szybki przejazd zaprzęgu.

Do 1908 roku w warszawskim pogotowiu używano wyłącznie trakcji konnej. W pierwszy samochód pogotowie wzbogaciło się dopiero w 1908 r. Był to dar przemysłowca Jana Briggsa, współwłaściciela przędzalni wełny w Markach. W pierwszy samochód pogotowie wzbogaciło się dopiero w 1908 r. Był to dar przemysłowca Jana Briggsa, współwłaściciela przędzalni wełny w Markach. Wyjazd konny trwał ok. 1,5 godziny wraz z powrotem, samochodem można było załatwić w tym czasie 3 wezwania. Od roku 1910 koni używano tylko do przewozu chorych, do wypadków wyjeżdżały wyłącznie samochody.

Czytaj więcej: warszawa.pl

Twoja reakcja na artykuł?

Aby dodać komentarz, zaloguj się!

 

Don't have an account yet? Register Now!

Sign in to your account