Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Mieszkańcy Kolonowskiego skarżą się na załogę karetki z Zawadzkiego. Ratownikom medycznym zarzucają opryskliwość i brak empatii. Nie dawałam wiary tym zarzutom, póki nie dotknął on bezpośrednio mojej rodziny.

Mój krewny kilka tygodni temu obudził się w poniedziałek rano i nie umiał złapać tchu. Z trudem wezwał żonę Justynę, która zadzwoniła do przychodni, a pielęgniarka kazała jej wezwać pogotowie. Karetka przyjechała na miejsce, ale ratownicy odmówili zabrania pacjenta...

- Powiedzieli nam, po co wezwaliśmy karetkę, skoro w naszej miejscowości jest czynna przychodnia - relacjonuje pani Justyna. - Nie słuchali moich argumentów o dolegliwościach męża. Mówili: „nie z panią rozmawiamy” i traktowali jak powietrze, a przecież mój mąż nie umiał złapać tchu, a tym bardziej mówić!

- Byłem przerażony, kiedy zamykali za sobą drzwi karetki - opowiada pan Jan. - Żona zaczęła dzwonić do rodziny i znajomych, żeby ktoś zawiózł mnie do ośrodka zdrowia. Tam lekarka od razu wysłała nas do szpitala. Na szczęście synowi udało się zwolnić z pracy i nas zawiózł.

Ze szpitalnego wypisu można przeczytać, że pan Jan został przyjęty „na granicy wydolności oddechowej i krążeniowej”. W szpitalu spędził na leczeniu 12 dni.

- Ja wiem, że ci ludzie wykonują swoją pracę, mają procedury, ale oni też muszą mieć świadomość, jaki zawód wybrali, że mają do czynienia z ludźmi chorymi, zdenerwowanymi, wystraszonymi, którzy oczekują pomocy - mówi już zdrowy pan Jan.

Czytaj więcej: strzelecopolski.pl

Twoja reakcja na artykuł?

Aby dodać komentarz, zaloguj się!

 

Don't have an account yet? Register Now!

Sign in to your account