Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Co szóste wezwanie karetki jest nieuzasadnione - alarmują w łódzkim pogotowiu. Rekordzistka wzywała ambulans bezzasadnie 98 razy

Łodzianie nie mogą się przyzwyczaić, że karetka pogotowia to nie poradnia małżeńska, wóz strażacki, albo gabinet lekarza rodzinnego. - Wzywają nas do do błahostek. Kiedy dyspozytor próbuje weryfikować zgłoszenie i kwestionuje zasadność przyjazdu, robią się agresywni - mówi Edyta Wcisło, rzeczniczka Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego.

Siostra Zofia ma nowotwór

W czołówce zgłoszeń absurdalnych, jakie trudno zapomnieć, jest takie: - Kobieta błagała, żebyśmy przyjechali do jej siostry, Zofii, która ma nowotwór i bardzo źle się czuje - mówi Wcisło. - To ja przyjmowałam zgłoszenie, zapamiętałam imię. A koledzy z ekipy ratunkowej bezustannie mi wypominają, że wysłałam ich do psa. Bo Zofia okazała się suczką z chorą łapką. Jej właścicielka nie czuła się winna, uważała, że skoro już przyjechaliśmy, to powinniśmy zmienić Zosi opatrunek na łapce.

Do spraw rodzinnych - które ze zdrowiem, przynajmniej fizycznym, wiele wspólnego nie mają - też wzywana jest karetka. Jak wtedy, gdy zadzwonił mąż, zaniepokojony że żona nie otwiera drzwi, a na pewno jest w mieszkaniu, więc chyba jej się coś stało. - No, stało się. Tak się obraziła, że z mężem nie chciała rozmawiać. Do domu też go nie chciała wpuścić - wzdycha Wcisło. - Uległa dopiero, gdy przyjechała policja, straż i my.

Z mężem na odwyk

Rekordzistka - w krótkim czasie zadzwoniła na pogotowie aż 98 razy. - Najpierw, gdy przyjęliśmy zgłoszenie, że mąż tej pani jest nieprzytomny i nie oddycha, karetka oczywiście ruszyła na sygnale - mówi rzeczniczka. - Na miejscu okazało się, że jest przytomny i z oddychaniem wszystko w porządku, za to pan ma kłopot z nałogiem alkoholowym. Pani oczekiwała, że zawieziemy męża do szpitala na odwyk. Tyle że w naszym kraju takie leczenie nie jest obowiązkowe. Odjechaliśmy, a pani znów zadzwoniła. Pojechaliśmy drugi raz, ale mężowi się nie pogorszyło - był w dobrym stanie, tyle że pod wpływem alkoholu. Później odbieraliśmy telefon jeszcze wiele razy - pani żądała przyjazdu, groziła, informowała, że wysyła skargę na naszą działalność do Ministerstwa Zdrowia i rzeczywiście tak zrobiła. Naliczyliśmy, że w sumie zadzwoniła 98 razy. W żadnym z przypadków nie chodziło o ratowanie ludzkiego życia. Ostatni, 99. raz, zadzwonili policjanci. Tym razem, na ich wyraźną prośbę, przewieźliśmy panią na obserwację psychiatryczną.

Czytaj więcej: lodz.wyborcza.pl

Don't have an account yet? Register Now!

Sign in to your account