Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Dyrektorzy szpitali bez skutku szukają lekarzy medycyny ratunkowej. Studenci nie decydują się na taką specjalizację, bo to ciężka praca za marne pieniądze. Za chwilę nie będzie komu nas ratować w razie nagłego wypadku.

Dyrektorzy szpitali szukają lekarzy medycyny ratunkowej. I nie mogą znaleźć. Lekarze wolą pracować na innych oddziałach, bo praca na SOR-ach jest bardzo wyczerpująca. Fizycznie i psychicznie.

– Studenci rzadko wybierają specjalizację z medycyny ratunkowej. Na szpitalnych oddziałach ratunkowych trzeba po prostu zasuwać. Jeżeli taki lekarz w ciągu dyżuru przyjmuje po 60-70 osób, to wychodzi z pracy półżywy. Jest to bardzo ciężka praca za dosyć marne pieniądze – mówi Kurierowi Lubelskiemu Marek Stankiewicz, rzecznik Lubelskiej Izby Lekarskiej.

Na oddziały ratunkowe trafiają ludzie po ciężkich wypadkach. Ale też agresywni i wymiotujący pijacy. To wszystko wymaga siły fizycznej i psychicznej odporności. Nie wszyscy sobie z tym radzą. Chętnych do pracy na SOR-ach brakuje także dlatego, że na innych oddziałach można zarobić nawet dwa razy więcej za mniej stresującą pracę.

Czytaj więcej: fakt.pl

Twoja reakcja na artykuł?

Aby dodać komentarz, zaloguj się!

 

Don't have an account yet? Register Now!

Sign in to your account