Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
ImageGdyńskie pogotowie wzbogaciło się w czwartek oficjalnie o dwie nowoczesne karetki przewozowe. Pieniądze - prawie 700 tysięcy złotych - na uroczyście poświęcone nowe mercedesy vito pochodzą z wygranego ponad rok temu procesu z Narodowym Funduszem Zdrowia.

- Łącznie fundusz musiał nam zapłacić 2,2 mln złotych - mówi dr Marian Kentner, dyrektor gdyńskiej stacji pogotowia ratunkowego. - W ubiegłym roku za pieniądze z Unii Europejskiej zakupiliśmy także dwa mercedesy, do których trzeba jednak było dołożyć z wygranej 25 proc. ceny. Resztę wydaliśmy na dwie premie i "trzynastkę" dla pracowników.

Lekarzom, ratownikom i dyspozytorom gdyńskiego

pogotowia należały się premie. Przez sześć lat stacja zaciskała pasa, grając przed sądem va banque z Narodowym Funduszem Zdrowia. Sprawa dotyczyła powoli odchodzącej w niepamięć ustawy 203, nakazującej przed jedenastoma laty dyrektorom placówek służby zdrowia wypłatę podwyżek. Ustawę uchwalono pod naciskiem strajkujących pielęgniarek, zapominając równocześnie o wskazaniu, skąd owi dyrektorzy mają wziąć pieniądze. Postawieni pod ścianą dyrektorzy szpitali i stacji pogotowia wypłacali większe pensje, doprowadzając do dramatycznego zadłużenia swoich placówek.

Po kilku latach prawnego bałaganu Trybunał Konstytucyjny wskazał wreszcie, że płatnikiem powinien być Narodowy Fundusz Zdrowia. NFZ jednak także postanowił oszczędzać pieniądze i szpitalom oraz stacjom pogotowia proponował ugody. Dyrektorzy mieli wybór - albo dostać od razu część należnej
kwoty i zrezygnować z roszczeń, albo dochodzić swoich praw przez kolejne lata przed sądami.

Pogotowiu w Gdyni postawiono warunek: - Albo bierzecie 284 tysiące, albo nic. Przy wsparciu władz samorządowych Gdyni oraz wspomagane społecznie przez kancelarię mec. Romana Nowosielskiego pogotowie przystąpiło do walki.
Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

ImageDo 5 lat więzienia grozi lekarzowi oskarżonemu o błąd w sztuce. Nie zabrał on pacjenta do szpitala uznając, że cierpi z powodu nerwicy. Pokrzywdzony miał zawał serca, w wyniku którego zmarł.

Akt oskarżenia w tej sprawie skierowała do sądu Prokuratura Rejonowa z Nowej Soli, a dotyczy on wydarzeń z 30 sierpnia 2007 r.

Wcześniej tego dnia pokrzywdzony przeżył silne emocje związane z informacją o pożarze swojego kiosku. Po powrocie do domu zaczął uskarżać się na bóle w klatce piersiowej. Nie chciał, by rodzina wzywała pogotowie, ale późnym wieczorem objawy nasiliły się i jego żona wezwała pomoc. Pogotowie dotarło po kwadransie.

W skład zespołu karetki wchodzili lekarz oraz ratownik medyczny. Po wywiadzie i badaniu lekarz zdiagnozował nerwicę, podano dożylnie leki, a ponieważ dolegliwości były mniejsze, pogotowie opuściło mieszkanie. Krótko potem stan chorego pogorszył się, a jego żona ponownie wezwała karetkę. U pacjenta stwierdzono zatrzymanie krążenia, po 30 minutach stwierdzono jego zgon.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

ImageSzpitale publiczne w różny sposób łatają dziurawe budżety: m.in. dzierżawiąc teren prywatnym firmom i uruchamiając płatne parkingi. Nie zawsze jednak spotyka się to ze zrozumieniem chorych.

Opłaty na parkingach szpitalnych to nie tylko polska specjalność. Placówki w Wielkiej Brytanii również zarabiają na parkowaniu. Szpitale w Bradford: Royal Infirmary i St. Luke's Hospital w ciągu ostatnich 12 miesięcy zarobiły ponad 1,1 mln funtów na opłatach parkingowych. Do zeszłego roku opłaty pobierały także szpitale w Szkocji i Walii. Obecnie opłaty te zostały zniesione.

Kosztowne utrzymanie parkingu
Płatne parkingi przy szpitalach praktycznie wpisały się w polski krajobraz już na stałe kilka lat temu. Szczególnie w dużych miastach już raczej nie da się bezpłatnie zaparkować przy żadnej lecznicy. Stawka godzinowa waha się od 3 do 4 zł. Na ogół stawka naliczana jest od każdej rozpoczętej godziny.

I tak w Szpitalu Uniwersyteckim nr 2 im. dr. Jana Biziela w Bydgoszczy za godzinę trzeba zapłacić 3 zł. - Parking przy szpitalu oddany jest w dzierżawę firmie zewnętrznej i to ona dyktuje ceny. Jeżeli auto nie pozostaje na parkingu dłużej niż 15 minut, kierowca nie musi jednak wnosić opłaty - mówi portalowi rynekzdrowia Kamila Wiecińska, rzecznik szpitala.

Wiecińska zwraca uwagę, że aby odwieźć chorego do izby przyjęć, w ogóle nie trzeba wjeżdżać na płatny parking. Podjazd znajduje się poza jego granicami.

- Zdajemy sobie sprawę, że wnoszenie opłaty parkingowej jest zapewne uciążliwe dla naszych pacjentów. Jednak utrzymanie parkingu w czystości -szczególnie zimą, gdy konieczne jest odśnieżanie czy dbanie o odpowiedni stan nawierzchni - jest dosyć drogie. Pokrycie kosztów z budżetu szpitala było dla lecznicy zbyt uciążliwe. Teraz jest to finansowane z opłat za parkowanie - tłumaczy rzeczniczka.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

ImageInformujemy, że nasz wczorajszy artykuł: "Zachodniopomorskie: Ratownikowi medycznemu przybędzie obowiązków" był przygotowanym przez naszą redakcję "Prima Aprilisowym" żartem Uśmiech

Jednocześnie chcielibyśmy się pochwalić, że w naszą wizje udało nam się "wkręcić" całkiem sporo użytkowników i o to nam chodziło. Artykuł nie był jednak całkowitą fikcją, trochę prawdy zastało w nim zawarte. Prawdziwa jest informacja o sezonowych posterunkach ratownictwa medycznego i dołączona mapka zawierająca dyslokacje zespołów.

Prawdziwą postacią jest również nasz kolega Grzegorz który jest czynnym zawodowo ratownikiem medycznym. Oczywiście nie musi już się martwić gdzie pomieści sprzęt w karetce Uśmiech.

Wzór pianek został stworzony przez nas w programie graficznym i nie można go znaleźć na stronach Ministerstwa Zdrowia.

Dziękujemy bardzo za udział w zabawie.

Redakcja Ratownik-med.pl

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

ImageNiemieckie Stowarzyszenie Medyczne doszło do wniosku, że placebo - neutralne pigułki - działa czasem lepiej niż farmaceutyki, na przykład w przypadku łagodnej depresji i chronicznego bólu. Zaleca, by częściej przepisywać je pacjentom - poinformowała w czwartek (31 marca) AP.

Przeciwne zalecenia obowiązują w USA i Wielkiej Brytanii, gdzie stosowanie placebo bez informowania o tym pacjentów uznano za nieetyczne. Według niemieckich lekarzy placebo nie wywołuje przykrych skutków ubocznych i może być deską ratunku dla pacjentów cierpiących na trudne do wyleczenia dolegliwości, na które nie ma dobrych leków.

- Nie powinno się dawać placebo na wszystko, ale są pewne sytuacje, w których może być bardzo pomocne - powiedział doktor Peter Scriba, prezes rady doradczej Niemieckiego Stowarzyszenia Medycznego. Według niego placebo pomaga w stanach lekkiego niepokoju, depresji, przewlekłych stanach zapalnych, przy bólu i astmie.

Zdaniem ekspertów placebo najlepsze jest w przypadku chorób, w których istotną rolę odgrywa subiektywne samopoczucie, jak ból, ale nie wypadku złamania kości czy raka.

Według profesora medycyny z Uniwersytetu Harvarda Teda Kaptchuka, w Stanach Zjednoczonych podejście takie byłoby nie do przyjęcia. Amerykańskie Stowarzyszenie Medyczne ostrzega lekarzy stosujących placebo bez uprzedzania o tym pacjentów, że może to prowadzić do podważenia zaufania i być szkodliwe.

 

Don't have an account yet? Register Now!

Sign in to your account