Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

ImageTir nie ustąpił pierwszeństwa jadącemu na sygnale ambulansowi. Do groźnie wyglądającego wypadku doszło dziś rano w Tychach. W wyniku zderzenia karetka przewróciła się na bok, blokując ruch. Zdjęcie z miejsca zdarzenia przesłał @Michael.

Do kolizji doszło tuż przed godziną 8 na ulicy Oświęcimskiej. Tir wymusił pierwszeństwo na jadącej na sygnale karetce, a w wyniku zderzenia z ciężarówką ambulans przewrócił się na bok. Nikomu nic się nie stało, ale ruch odbywa się wahadłowo. Nie wiadomo jak długo potrwają utrudnienia - policjanci czekają na ciężki sprzęt, który usunie przewrócony pojazd.

Jak poinformowała Barbara Kołodziejszyk z Komendy Mijeskiej Policji w Tychach, kierowca tira był trzeźwy. Został ukarany mandatem w wysokości 250 złotych.

Źródło: kontakt24.tvn.pl, zdjęcia i film: kontakt24.tvn.pl

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
ImageW ostatnim dziesięcioleciu dokonał się w Polsce dzięki medycynie ratunkowej epokowy przełom w ratowaniu ludzkiego życia. Jednak nawet doskonale architektonicznie zaprojektowany i wybudowany SOR, wyposażony w nowoczesną aparaturę medyczną, może nadal być oddziałem niewydolnym.
Będzie tak, jeśli nie zostaną wprowadzone rozwiązania systemowe obejmujące całą służbę zdrowia, a dotyczące odpowiedniego jej finansowania i organizacji pracy w POZ. Jednak niektóre rozwiązania, w zakresie organizacji pracy i funkcjonowania SOR mogą być z powodzeniem wprowadzone na poziomie lokalnym, przez dyrektora szpitala.
Zmiany takie zostały wprowadzone w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym Regionalnego Szpitala Specjalistycznego im. dr Władysława Biegańskiego w Grudziądzu. Od 1 stycznia 2010 roku SOR w tej placówce funkcjonuje w nowym kompleksie szpitalnym w zmienionej strukturze organizacyjnej. Jest nowoczesnym oddziałem posiadającym akredytację, działającym w strukturze szpitala wieloprofilowego, posiadającego pierwsze w kraju wyniesione lądowisko helikopterów, a zespoły wyjazdowe ratownictwa medycznego wchodzą w strukturę organizacyjną oddziału.
Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

ImageNajnowocześniejszy śmigłowiec, jakim obecnie posługują się służby sanitarne, jest już w Gliwicach. Najpierw kolejny etap szkoleń dla załogi i już za dwa tygodnie - poleci na ratunek potrzebującym.

Szybki, lekki, zwinny, pachnący nowością - eurocopter EC135 przyleciał wczoraj z bazy w Szczecinie do Gliwic, do tutejszej stacji Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Zastąpi wysłużonego Mi, który dobiega już trzydziestki. I choć wciąż jest sprawny, a ratownicy chwalą, że jest niezawodny - jak w piosence - czas wymienić go na nowszy model. Jak to z nowszym modelem bywa - lepiej wykonanym i wyposażonym.

Kierownik gliwickiej stacji LPR, Grzegorz Stępień podkreśla, że nowy śmigłowiec to większe bezpieczeństwo zarówno dla pacjentów, jak i dla personelu, będzie on także nowocześnie wyposażony (sprzęt medyczny zostanie dopiero zamontowany, będzie tam respirator, defibrylator, pompy infuzyjne, ssaki, deska ortopedyczna, zestaw leków itp.).

Specjaliści mówią o nim w samych superlatywach i długo można wymieniać jego zalety. Jest mniejszy, szybszy od Mi (średnia prędkość to ok. 220 km). Ma także większą moc, może bez przeszkód lecieć - w razie awarii - na jednym silniku. Ze względu na jego małe gabaryty - pilot ma większe możliwości lądowania nim w różnych warunkach.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

Image112 to europejski numer alarmowy służący do wzywania pomocy w sytuacjach zagrożenia. Powinien być obsługiwany przez wyspecjalizowanych pracowników. Jednak cztery miesiące temu dyżur przy nim miał nieprzeszkolony policjant, który nie potrafił wezwać pomocy do umierającej kobiety. Kobieta zmarła dwa miesiące później w szpitalu, a śledztwo nie wykazało winy policjanta - nie poniósł żadnych konsekwencji i dalej pracuje jako pomocnik dyżurnego 112.

Cztery miesiące temu policjant obsługujący numer 112 nie przyjął zgłoszenia matki pana Marka. Jak wynika ze stenogramów tej rozmowy, kazał jej zadzwonić pod numer pogotowia ratunkowego - 999. Kobieta nie zdążyła wykonać kolejnego telefonu, bo straciła przytomność. Była reanimowana przez sąsiadów. Po dwóch miesiącach leczenia w szpitalu zmarła.

Nie chciał ratować życia?

Pan Marek nie obwinia policjanta za śmierć swojej matki, ale za to, że natychmiast nie wezwał karetki. W tej jednej sprawie na numer alarmowy 112 dzwoniły cztery osoby. W tym syn kobiety. Funkcjonariusz w sumie odebrał kilka telefonów, ale ze stenogramów wynika, że zgłaszający prawie za każdym razem musieli go przekonywać do tego, żeby wezwał karetkę lub połączył rozmówców z dyspozytorem pogotowia.

- Wymuszane było na nim przełączenie. Nie przełączał tego z własnej, nieprzymuszonej woli - mówi Marek Gołębiowski, syn zmarłej kobiety.

Niektórych połączeń policjant w ogóle nie odebrał, albo przełączał na pogotowie bez kontaktu z rozmówca. - Funkcjonariusz policji to nie jest osoba, która przepisy zwalniają od myślenia. Musi te przepisy znać, po drugie - interpretować, a po trzecie - musi się zachowywać ze zdrowym rozsądkiem - mówi adwokat Maciej Lenart.

Nie wiedział w jakim stanie. I się nie dowiadywał

Prokuratura potwierdza, że zdrowego rozsądku zabrakło, ale nie doszło do złamania prawa. Dlatego policjant nie może odpowiada za nieudzielanie pomocy czy niedopełnienie obowiązków.

- Musi istnieć świadomość, że dana osoba jest w niebezpieczeństwie. Jeśli chodzi o tą pierwsza rozmowę z kobietą, to funkcjonariusz nie wiedział, w jakim stanie jest ta osoba i czy znajduje się w sytuacji zagrożenia życia - mówi Józef Mizerski z Prokuratury Okręgowej w Łodzi. I choć dodaje, że funkcjonariusz nie zrobił nic, żeby się tego dowiedzieć, to śledczy nie widzą powodów, żeby zarzucić policjantowi niedopełnienie obowiązków.

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna

ImageZdaniem ekspertów na oddziały intensywnej terapii trafiają pacjenci, którzy teoretycznie powinni być leczeni gdzie indziej. Nie dość, że łóżek intensywnej terapii w szpitalach jest za mało, to na dodatek są eksploatowane do maksimum, co w nagłych wypadkach powoduje problemy z przyjęciem pacjentów na przepełnione oddziały.

Trudna sytuacja na oddziałach intensywnej terapii (OIT) nie jest niestety sprawą nową. - To problem ogólnopolski, na który już wiele razy zwracałem uwagę - wyjaśnia w rozmowie z portalem rynekzdrowia.pl  prof. Wojciech Gaszyński, ordynator oddziału anestezjologii i intensywnej terapii w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym nr 1 im. Norberta Barlickiego Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, konsultant wojewódzki w tej dziedzinie.

Jego zdaniem łóżek intensywnej terapii w Polsce jest zbyt mało w stosunku do ogólnej liczby miejsc w placówkach, mimo że zgodnie z wytycznymi Ministerstwa Zdrowia w szpitalu powinno ich być proporcjonalnie 2 proc. w stosunku do wszystkich miejsc w lecznicy.

- W Polsce średni odsetek łóżek "intensywnych” w szpitalu wynosi około 1,7 proc. - mówi nam prof. Gaszyński.

Dariusz Kuśmierski, przewodniczący Związku Zawodowego Anestezjologów, informuje, że w wielu województwach udział łóżek intensywnej terapii jest jeszcze mniejszy - m.in. w województwie śląskim.

Prof. Wojciech Gaszyński zwraca uwagę na fakt, że sytuacja może wyglądać gorzej niż wynika to z oficjalnych statystyk, co wynika m.in. z błędnej sprawozdawczości części placówek. - W końcu NFZ kontraktuje oddziały w szpitalach, które posiadają mniej niż 2 proc. łóżek "intensywnych" - mówi.

 

Don't have an account yet? Register Now!

Sign in to your account